beczeć się trochę. Od czasu jak jestem w służbie, jeszcze ni razu nie popuściła sobie śluzów.
Nazajutrz pani Vauquer wzięła się, wedle swego wyrażenia, w kupę. Była wprawdzie strapiona, jak godzi się osobie która postradała wszystkich pensjonarzy i której życie uległo wstrząśnieniu, ale opamiętała się zupełnie i okazała co jest prawdziwa boleść, boleść głęboka, boleść spowodowana klęską w interesach i zburzeniem przyzwyczajeń. To pewna, że spojrzenie, jakim kochanek obejmuje mieszkanie ukochanej kiedy mu je przychodzi opuścić, nie bardziej jest brzemienne smutkiem, niż wzrok, którym pani Vauquer ogarniała próżny stół. Eugeniusz pocieszył ją, mówiąc że Bianchon, którego internat kończy się za kilka dni, zajmie z pewnością jego miejsce; że urzędnik Muzeum nieraz zdradzał chętkę na mieszkanie pani Couture i że w niedługim czasie pensjonat uzupełni swój personel.
— Oby Bóg pana wysłuchał, drogi panie! ale nieszczęście spadło na mój dom. Nim upłynie dziesięć dni, śmierć wejdzie tutaj, zobaczy pan, rzekła, obejmując posępnym spojrzeniem jadalnię. Kogo zagarnie?
— Miło będzie wynieść się stąd, rzekł po cichu Eugeniusz do ojca Goriot.
— Proszę pani, rzekła Sylwia, wbiegając przerażona, już od trzech dni nie widziałam Mistigrisa.
— Och, och, jeżeli kot zginął, jeżeli nas opuścił, w takim razie...
Biedna wdowa nie dokończyła, złożyła ręce i padła na fotel powalona straszliwą wróżbą.
Około południa, w porze kiedy listonosze zjawiają się w dzielnicy Panteonu, Eugeniusz otrzymał wykwintnie złożony list, zapieczętowany herbem Beauséant. Zawierał zaproszenie dla obojga państwa de Nucingen na zapowiadany od miesiąca wielki bal u wicehrabiny. Do zaproszenia dołączone było to słówko:
Strona:PL Balzac - Ojciec Goriot.djvu/213
Ta strona została przepisana.