Strona:PL Balzac - Ojciec Goriot.djvu/215

Ta strona została przepisana.

spalić przed swoim bóstwem, tym będzie wam ono łaskawsze, o ile w ogóle macie bóstwo. Miłość jest religią, a jej kult musi kosztować drożej niż w jakiejkolwiek innej religii; przechodzi ona szybko i przechodzi jak ulicznik, który rad jest znaczyć swe przejście zniszczeniem. Zbytek uczucia jest poezję poddasza: bez niego w cóżby się tam obróciła miłość? Jeśli istnieję wyjątki z tego okrutnego paryskiego kodeksu, spotyka się je gdzieś na uboczu, wśród dusz, które żyją blisko jakiegoś źródła o jasnych, chybkich, ale sączących się bezustanku wodach; którzy, wierni swej cienistej ustroni, szczęśliwi iż mogą słuchać wymowy nieskończoności, wypisanej dla nich w każdej rzeczy i czerpanej w sobie, czekają cierpliwie aż im wyrosną skrzydła, ubolewając nad tymi, co są przykuci do ziemi. Ale Rastignac, podobny większości młodych, którzy wyobraźnią zakosztowali przepychów świata, chciał wstąpić w szranki w pełnym rynsztunku. Zaraził się gorączką świata; może czuł w sobie siłę panowania nad nim, ale bez świadomości środków i celu. W braku czystej i świętej miłości, która wypełnia życie, ten głód potęgi może się stać piękną rzeczą, byle się wyzuć z osobistego interesu i wziąć sobie za cel wielkość kraju. Ale student nie doszedł jeszcze do punktu, w którym człowiek mocen jest ogarnąć bieg życia i osądzić go. Nie strząsnął dotąd całkowicie uroku świeżych i powabnych pojęć, które otulają niby liśćmi młodość dzieci wzrosłych na prowincji. Zawsze jeszcze wahał się przed paryskim Rubikonem. Mimo palącej ciekawości, zachował pamięć szczęśliwego życia, jakie wiedzie prawdziwy szlachcic w swoim dworze. Jednakże ostatnie jego skrupuły znikły poprzedniego dnia, w chwili kiedy się ujrzał w swym mieszkanku. Zaczynając korzystać z materialnych i moralnych przewag które daje urodzenie, zrzucił skórę prowincjonalnego ciury i oswoił się z pozycją odsłaniającą piękne horyzonty. To też, czekając na Delfinę, miękko rozparty w tym ładnym buduarze, który stawał się potrosze jego własnym, czuł się tak daleki od zeszłorocznego Rastignaka, iż, przyglądając się sobie okiem duszy, pytał czy jest jeszcze w czemkolwiek podobny do swego sobowtóra.