szczęścia. Ty, Eugeniuszu, masz je; jesteś młody, możesz w coś jeszcze wierzyć, rzekła do studenta. Opuszczając ten świat, mam przynajmniej koło siebie dwa szczerze wzruszone serca!
Rastignac odszedł koło piątej, pomógłszy pani de Beauséant wsiąść do berlinki i przyjąwszy jej ostatnie pożegnanie zwilżone łzami. Łzy te świadczyły, że najwyżej położone osoby nie są poza prawami serca i nie żyją bez trosk, jak to chcieliby wmówić w lud jego dworacy. Eugeniusz wrócił pieszo do pensjonatu pani Vauquer, w wilgotny i zimny poranek. Dopełniał swojej edukacji!
— Nie uratujemy biednego ojca Goriot, rzekł Bianchon, kiedy Rastignac wszedł do sąsiada.
— Mój przyjacielu, rzekł Eugeniusz spojrzawszy na uśpionego starca, idź, krocz skromną drogą do jakiej ograniczają się twoje pragnienia. Ja jestem w piekle i trzeba mi w nim zostać. Cokolwiek najgorszego mówionoby ci o świecie, wierz we wszystko! Nie ma Juwenala, który by zdołał odmalować jego ohydę pokrytą klejnotami i złotem.
Nazajutrz, około drugiej, Bianchon obudził Rastignaka: zmuszony wyjść, prosił go aby czuwał przy ojcu Goriot, którego stan znacznie się pogorszył.
Nieborak nie ma przed sobą ani dwóch dni, może ani sześciu godzin, rzekł medyk. Mimo to, trzeba nam walczyć do ostatka. Mam na myśli parę zabiegów, które będą dość kosztowne. Będziemy go pielęgnowali, ale ja nie mam ani szeląga. Przetrząsnąłem jego kieszenie, przepatrzyłem szafy: dubeltowe zero. Wypytywałem go póki był przytomny, powiedział, że nie ma ani grosza. Ile ty masz?
— Ledwie dwadzieścia franków, rzekł Rastignac, ale spróbuję pójść z tym grać i wygram.
— A jeśli przegrasz?
— Zwrócę się do zięciów, córek.
— A jeśli nie dadzą? odparł Bianchon. Najpilniejsze w tej chwili to nie pieniądze: trzeba obłożyć starego wrzącymi synapizmami od stóp aż do pół uda. Jeżeli zacznie krzyczeć, jest jeszcze na-
Strona:PL Balzac - Ojciec Goriot.djvu/248
Ta strona została przepisana.