czarny frak. Zmyślne dziecię prowincji uczuło przewagę, jaką, dzięki swemu strojowi, posiada nad nim ów panicz, wysoki, szczupły, jasnooki, bladolicy, jeden z owych ludzi zdolnych zrujnować sieroty. Nie czekając odpowiedzi Eugeniusza, pani de Restaud pomknęła niby na skrzydłach do salonu, pozwalając bujać połom peniuaru, które składały się i rozkładały czyniąc ją podobną do motyla; Maksym udał się za nią. Eugeniusz, wściekły, poszedł za Maksymem i hrabiną. Wszyscy troje znaleźli się razem, nawprost kominka, na środku salonu. Student wiedział dobrze, że będzie krępował wstrętnego Maksyma; ale, nawet narażając się na niełaskę pani de Restaud, chciał go krępować. W jednej chwili przypomniał sobie, że widział młodego człowieka na balu u pani de Beauséant; odgadł czym jest Maksym dla pani de Restaud; i z tym młodzieńczym zuchwalstwem, które płodzi wielkie głupstwa lub wielkie tryumfy, rzekł sobie:
— Oto mój rywal, muszę go pokonać.
Niebaczny! nie wiedział, że hrabia de Trailles prowokował obrazę, strzelał pierwszy i kładł przeciwnika na miejscu. Eugeniusz był dobry strzelec, ale nie zwalił jeszcze dwudziestu lalek na dwadzieścia dwie w strzelnicy. Młody hrabia rzucił się w berżerkę przy kominku, wziął szczypce i zaczął grzebać w ogniu tak gwałtownym i niecierpliwym ruchem, że piękna twarz Anastazji powlokła się nagle chmurą. Młoda kobieta obróciła się do Eugeniusza i rzuciła mu jedno z owych zimno pytających spojrzeń, które mówią tak wyraźnie: „Czemu się nie wynosisz?“, że ludzie dobrze wychowani umieją natychmiast sklecić jakiś frazes, który można by nazwać pożegnalnym.
Eugeniusz przybrał uprzejmy wyraz i rzekł:
— Pani, spieszno mi było widzieć panią, aby...
Urwał nagle. Dzwi otworzyły się. Ukazał się w nich pan który zajechał w tilbury, bez kapelusza, nie przywitał się z hrabiną, spojrzał spod oka na Eugeniusza i wyciągnął rękę do Maksyma, mówiąc: „Jak się masz?“ z serdecznym akcentem, który szczególnie
Strona:PL Balzac - Ojciec Goriot.djvu/70
Ta strona została skorygowana.