usłyszał, jak woźnica wrzasnął: „Bra-a-ma!“ Czerwonozłocisty szwajcar rozwarł szeroko bramę. Rastignac ujrzał ze słodkim zadowoleniem, iż powóz jego mija wrota, zatacza w dziedzińcu koło i zatrzymuje się pod markizą wjazdu. Woźnica, w grubym niebieskim szarafanie z czerwoną wypustką zeszedł, aby spuścić stopień. Wysiadając, Eugeniusz usłyszał w przedsionku stłumione śmiechy. Kilku lokajów już dworowało sobie z tego pojazdu, jaki najmuje się na śluby w drobnem mieszczaństwie. Student zrozumiał ten śmiech, porównując swą karocę z jednym z najwykwintniejszych pojazdów w Paryżu, zaprzężonym w dwa ogniste konie, strojne w róże przy uszach. Upudrowany woźnica, w wytwornym krawacie, trzymał na uwięzi koniki, które żuły wędzidło, jak gdyby chciały ponosić. Na Chaussée-d’Antin, w dziedzińcu pani de Restaud, Eugeniusz spotkał zgrabny kabriolecik dwudziestosześcioleniego młodzika. W dzielnicy Saint-Germain olśnił go zbytek wielkiego pana, ekwipaż którego nie opłaciłoby się ani trzydziestoma tysiącami franków.
— Któż tam tkwi znowu? rzekł do siebie Eugeniusz, pojmując nieco później, że niewiele znajdzie się kobiet w Paryżu, które by nie były zajęte, i że, nawet za cenę krwi, niełatwo jest zdobyć jedną z tych monarchiń. — Do diaska! Kuzyneczka także będzie miała z pewnością swego Maksyma.
Wszedł na schody z rozpaczą w duszy. Na jego widok, oszklone drzwi otwarły się; zastał lokajów poważnych jak mumie. Bal, na którym był Eugeniusz, odbywał się w salonach recepcyjnych na parterze. Nie mając czasu między zaproszeniem a balem złożyć wizyty, nie wniknął jeszcze w apartamenty pani de Beauséant; miał tedy po raz pierwszy ujrzeć cudy tego wykwintu, w którym odbija się dusza kobiety z wielkiego świata. Studium tym ciekawsze, iż salon pani de Restaud dostarczał mu skali porównań.
Było wpół do piątej, wicehrabina była widzialna. Pięć minut wcześniej nie przyjęłaby krewniaka. Eugeniusza, który nie miał pojęcia o subtelnościach paryskiej etykiety, poprowadzono przez wielkie schody pełne kwiatów, białe, ze złoconą poręczą i czerwonym
Strona:PL Balzac - Ojciec Goriot.djvu/77
Ta strona została skorygowana.