że pani de Beauséant zajmie się nim wreszcie; naraz ona rzuca się, pędzi do galerii, biegnie do okna i wygląda za panem d’Ajuda gdy wsiadał do powozu; nadstawia ucha i słyszy jak strzelec powtarza woźnicy:
— Do pałacu Rochefide.
Te słowa i ruch, jakim d’Ajuda rozparł się w powozie, podziałały jak piorun na tę kobietę, która wróciła wydana na pastwę śmiertelnych obaw. W wielkim świecie straszliwe katastrofy wyrażają się tylko w takich rzeczach. Wicehrabina przeszła do sypialni, siadła przy stoliku i wzięła wykwintny papier listowy.
„Z chwilą — pisała — kiedy jesteś na obiedzie u państwa de Rochefide a nie w ambasadzie, winien mi jesteś wyjaśnienia; oczekuję...“
Poprawiwszy kilka liter zniekształconych konwulsyjnym drżeniem, nakreśliła K, które miało znaczyć: Klara de Bourgogne, i zadzwoniła.
— Jakubie — rzekła do lokaja, który zjawił się natychmiast — pójdziesz o wpół do ósmej do państwa de Rochefide, spytasz o margrabiego d’Ajuda. Jeśli pan margrabia jest, każesz mu oddać list, nie żądając odpowiedzi; jeżeli nie, wrócisz i odniesiesz mi list.
— Ktoś czeka na panią wicehrabinę w salonie.
— A, prawda, rzekła, otwierając drzwi.
Eugeniusz zaczynał czuć się bardzo nieswój; wicehrabina ukazała się wreszcie i rzekła głosem którego drżenie wstrząsnęło go do dna.
— Przepraszam, musiałam napisać słówko, jestem na pańskie usługi.
Nie wiedziała co mówi, myślała w tej chwili: „Ha! chce się żenić z panną de Rochefide! Ale czyż on jest wolny? Dziś wieczór to małżeństwo będzie zerwane, albo ja... Ba! jutro nie będzie już o tym mowy“.
— Kuzynko... odparł Eugeniusz.
Strona:PL Balzac - Ojciec Goriot.djvu/81
Ta strona została skorygowana.