— Gdybym wiedziała, że jesteś zajęta... dodała księżna, zwracając się w stronę Eugeniusza.
— Pan de Rastignac, mój krewny, rzekła wicehrabina. — Czy masz wiadomości o generale de Montriveau?[1] rzekła. Sérizy mówił mi wczoraj, że nigdzie go nie widać; był może u ciebie dzisiaj?
Księżna, o której powiadano że pan de Montriveau, przedmiot jej gorącej miłości, opuścił ją, uczuła w sercu ostrze tego pytania i zaczerwieniła się:
— Był wczoraj w pałacu elizejskim.
— Służbowo? rzekła pani de Beauséant.
— Klaro, wiesz zapewne, odparła księżna, strzelając z oczu snopami złośliwości, że jutro wychodzą zapowiedzi pana d’Ajuda-Pinto i panny de Rochefide?
Cios był zbyt gwałtowny, wicehrabina zbladła i odpowiedziała, śmiejąc się:
— Jedna z tych bajek, które obnoszą głupcy. Dlaczego pan d’Ajuda miałby wnosić w dom Rochefidów jedno z najpiękniejszych nazwisk Portugalii? Rochefide, to szlachta ledwie wczorajsza.
— Ale Berta będzie miała, jak mówią, dwieście tysięcy franków renty.
— Pan d’Ajuda jest zbyt bogaty na takie rachuby.
— Ale, moja droga, panna de Rochefide jest urocza.
— A!...
— Wreszcie jest tam dziś na obiedzie, warunki już ułożono. Dziwi mnie niesłychanie, że tak mało wiadomo ci o tym.
— Jakież głupstwo strzelił pan dzisiaj, panie de Rastignac? rzekła pani de Beauséant. To biedne dziecko jest takim nowicjuszem w świecie, że nic nie rozumie, droga Antosiu, z naszej rozmowy. Bądź poczciwa dla niego, odłóżmy ten przedmiot do jutra. Jutro, widzisz, rzecz rozgłosi się niezawodnie urzędowo, i będziesz mogła rozwijać przyjacielską usłużność już na pewne.
- ↑ Księżna de Langeais.