które, przez tak długi czas, zawalały tę galerję, gdzie sprzedawało się trzewiki, wypożyczało togi i birety. Hrabina spytała o drogę do Conciergerie.
— Niech pani zejdzie i skręci na lewo, wejście na wybrzeżu Zegarowem, pierwsza arkada.
— To jakaś warjatka! rzekła kupczyni, trzebaby iść za nią.
Nikt nie zdołałby iść za Leontyną, leciała jak ptak. Lekarz wytłumaczyłby może, w jaki sposób te światowe kobiety, niezużywające swoich sił, znajdują, w krytycznych chwilach, takie ich zasoby. Hrabina pobiegła przez arkadę do furty z taką chyżością, iż żandarm na posterunku nie widział jak wchodziła. Rzuciła się, jak pióro pędzone wściekłym wichrem, na kratę, wstrząsnęła nią z taką siłą, iż złamała sztabę żelazną za którą chwyciła. Dwa odłamki wbiły się jej w pierś, z której trysnęła krew; padła na ziemię, krzycząc: „Otwórzcie! otwórzcie!“ głosem który zmroził obecnych.
Nadbiegł klucznik.
— Otwórzcie! przysyła mnie generalny prokurator aby ratować zmarłego!...
Gdy hrabina biegła tak przez ulicę de la Barillerie i wybrzeże Zegarowe, pp. de Granville i de Sérizy schodzili do Conciergerie wnętrzem, odgadując zamiar hrabiny; ale, mimo pośpiechu, przybyli w momencie gdy padła zemdlona u kraty i kiedy ją podnosili żandarmi którzy zbiegli ze strażnicy. Na widok dyrektora więzienia, otworzono furtę i przeniesiono hrabinę do kancelarji; ale zerwała się i padła na kolana składając ręce:
— Widzieć go!... widzieć!... Och, panowie, ja nie zrobię nic złego! ale, jeśli nie chcecie abym tu skonała, dajcie mi widzieć Lucjana, żywego lub umarłego... A, jesteś tu, mój drogi. Wybieraj moją śmierć, albo...
Osunęła się na ziemię.
— Ty jesteś dobry, podjęła. Będę cię kochała!...
— Wynieśmy ją! rzekł pan de Bauvan.
Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/123
Ta strona została uwierzytelniona.