Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/127

Ta strona została uwierzytelniona.
Ostatnie wcielenie Vaurtina.

— Co się stało, Magdusiu? zawołała pani Camusot, na widok pokojówki wchodzącej do pokoju z miną, jaką umie przybrać służba w krytycznych momentach.
— Proszę pani, odparła Magdusia, pan sędzia wrócił z Pałacu; ale twarz ma tak zmienioną i jest tak wzruszony, że możeby pani lepiej poszła do pana do gabinetu.
— Czy co mówił? spytała pani Camusot.
— Nie, proszę pani; ale jeszcze nigdy nie widzieliśmy pana w takim stanie; powiedziałby kto że to choroba się zaczyna; jest żółty, wygląda jak nieboszczyk...
Nie czekając końca, pani Camusot wypadła z pokoju i pobiegła do męża. Ujrzała go w fotelu, z wyciągniętemi nogami, z głową opartą o grzbiet fotela, z rękami obwisłemi, twarzą wybladłą, z tępym wzrokiem, bliskiego omdlenia.
— Co tobie? spytała młoda kobieta, przestraszona.
— Ach, droga Ameljo, zdarzył się najsmutniejszy wypadek... drżę jeszcze cały. Wyobraź sobie, generalny prokurator... nie, pani de Sérizy... nie... Nie wiem od czego zacząć...
— Zacznij od końca! rzekła pani Camusot.
— Otóż, w chwili gdy, w sali obrad, pan Popinot położył ostatni prawem wymagany podpis pod wyrokiem uchylającym uwięzienie i wracającym, na mój wniosek, wolność Lucjanowi de Rubempré... słowem, wszystko było skończone, pisarz odnosił przy-