Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.

— Naprawdę? spytał dyrektor.
— Rzęzi już! odparł dozorca.
— Jest piąta, rzekł doktór, nie jadłem obiadu... Ale, ostatecznie, jestem gotów, idźmy, zobaczmy...
Sekretny numer 2, to właśnie ów Hiszpan podejrzewany o tożsamość z Jakóbem Collin, rzekł pan Gault do lekarza; jeden z obwinionych w procesie, w który wplątany był ów biedny młodzian...
— Widziałem go dziś rano, odparł doktór. Pan Camusot posłał po mnie dla stwierdzenia stanu tego zucha, który, mówiąc między nami, ma się doskonale, i który, co więcej, zrobiłby majątek, pokazując się jako herkules w trupach linoskoczków.
— Może też próbował się zabić, rzekł pan Gault. Skoczmy na chwilę obaj do sekretnych, trzeba mi tam zajrzeć, choćby tylko po to, aby go przenieść do pistolów, na zlecenie pana Camusot.
Jakób Collin, zwany Ołżyśmiercią w świecie galer — obecnie już niema potrzeby dawać mu innego miana — przechodził, od czasu jak go odprowadzono do celi, paroksyzm lęku, jakiego nigdy nie zaznał w swem życiu naznaczonem tylu zbrodniami, trzema ucieczkami z kaźni i dwoma skazaniami. Człowiek ten, w którym streszczają się siły, życie, myśl, namiętności galer i który przedstawia ich najwyższy wyraz, czyż nie jest potwornie piękny przez swoje iście psie przywiązanie do tego którego uczynił swoim przyjacielem? Zbrodniarz ten, godzien potępienia, bezecny i okropny z tylu względów, staje się, przez to bezwzględne oddanie swemu bożyszczu, tak interesujący, iż studjum to, już tak obszerne, wydawałoby się niekompletne, gdybyśmy, do końca Lucjana de Rubempré, nie dołączyli zakończenia tego zbrodniczego życia. Po śmierci bonońskiego pieska, godzi się spytać, czy jego straszliwy towarzysz, czy lew będzie żył!
W życiu rzeczywistem, w społeczeństwie, fakty zaczepiają się tak nieodzownie o inne fakty, iż jedne stają się nie do pomyślenia bez drugich. Woda w rzece tworzy rodzaj płynnej podłogi;