Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.

niema fali, choćby najbardziej krnąbrnej i choćby najwyżej się wznosiła, której potężny snop nie wyrównałby się pod masą wód, silniejszą chyżością swego biegu niż bunty płynącej z nią toni. Tak samo jak patrzymy na płynącą wodę oglądając w niej mętne obrazy, tak samo chcielibyście może zmierzyć ucisk siły społecznej na ten wir zwany Vautrin? ujrzeć w którym punkcie podda się buntownicza fala, jaki będzie koniec losów tego człowieka naprawdę djabolicznego, ale wiążącego się z ludzkością przez miłość? tak bardzo ten niebiański pierwiastek opiera się zniszczeniu w najbardziej skażonych sercach.
Plugawy złoczyńca, urzeczywistniający poemat pieszczony przez tylu poetów, przez Moore’a, przez lorda Byrona, Mathurina, Canalisa (demon opętujący anioła, którego ściągnął w piekło, iżby go orzeźwił rosą wykradzioną z niebios), Jakób Collin — jeśli dobrze wnikniemy w to serce z bronzu — wyrzekł się samego siebie od siedmiu lat. Jego potężne władze roztopione w Lucjanie, działały tylko dla Lucjana; sycił się jego zdobyczami, jego miłością, ambicją. Lucjan był jego widzialną duszą.
Ołżyśmierć bywał na obradach u książąt de Grandlieu, wślizgiwał się w buduary wielkich dam, kochał Esterę przez prokurację. Słowem, widział w Lucjanie Jakóba Collin, pięknego, bogatego, wielkiego pana, przyszłego ambasadora.
Zapomocą fenomenu moralnego ojcostwa, Ołżyśmierć urzeczywistnił niemiecką klechdę o podwójnem istnieniu. Zrozumieją je kobiety, które, w życiu swojem, prawdziwie kochały, które czuły jak dusza ich przechodzi w duszę ukochanego mężczyzny, które żyły jego życiem, szlachetnem lub plugawem, szczęśliwem lub mieszczęśliwem, pokątnem lub sławnem; które doświadczały, mimo oddalenia, bólu w nodze gdy on się zranił; które czuły kiedy on stawał na mecie w pojedynku, i które, aby wszystko rzec w jednem słowie, nie potrzebowały dowiedzieć się o niewierności aby mieć jej pewność.
Skoro go odprowadzono do celi, Jakób pomyślał: