którą widuje się u wszystkich obwinionych, i która (szepnął do ucha fałszywego Hiszpana) zawsze jest dla mnie dowodem jakiejś zbrodni.
W tej chwili, dyrektor, któremu generalny prokurator oddał list pisany przez Lucjana do Jakóba Collin z poleceniem doręczenia, zostawił lekarza i więźnia pod strażą dozorcy i poszedł po ów list.
— Panie, rzekł Jakób do doktora widząc iż dozorca zatrzymał się u drzwi i nie rozumiejąc przyczyn zniknięcia dyrektora, nie pożałowałbym trzydziestu tysięcy franków aby móc przesłać kilka słów Lucjanowi de Rubempré.
— Niech pan zachowa te pieniądze na lepszy użytek, rzekł doktór Lebrun, nikt w świecie nie może się już z nim porozumiewać...
— Nikt? rzekł Jakób Collin zdumiony, dlaczego?
— Powiesił się...
Żaden tygrys, któremu wydarto młode, nie napełnił dżungli indyjskich straszliwszym rykiem. Jakób zerwał się na równe nogi jak tygrys stający na łapach, objął doktora spojrzeniem palącem niby błyskawica walącego piorunu; następnie, osunął się na tapczan, mówiąc:
— O, synu mój!...
— Biedny człowiek! wykrzyknął lekarz, wzruszony tym straszliwym wysiłkiem przyrody.
W istocie, po wybuchu tym, nastąpiła niemoc tak zupełna, iż słowa: O, mój synu! były jak szept.
— Czy i ten nam trzaśnie? mruknął dozorca.
— Nie, to niemożliwe! szepnął znów Jakób, podnosząc się i, okiem bez blasku i ciepła, wodząc po świadkach tej sceny. Mylicie się, to nie on! nie przypatrzyliście się dobrze. Nie można się powiesić w sekretnej! Patrzcie, w jaki sposób ja mógłbym się tu powiesić? Cały Paryż odpowiada mi za to życie! U Boga upomnę się o nie!
Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/144
Ta strona została uwierzytelniona.