Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/145

Ta strona została uwierzytelniona.

Dozorca i lekarz, ci ludzie których nic nie potrafiłoby zdziwić, patrzyli ze zdumieniem. Wszedł pan Gault, trzymając w ręku list Lucjana. Na widok dyrektora, Jakób, wyczerpany wybuchem, odzyskał pozornie spokój.
— Oto list, który generalny prokurator polecił mi oddać panu, nie otwierając, dodał pan Gault.
— Od Lucjana?... spytał Jakób Collin.
— Tak.
— Nieprawdaż, panie, że ten młody człowiek...
— Nie żyje, odparł dyrektor. Gdyby nawet pan doktór był obecny w gmachu, na nieszczęście przyszedłby zapóźno... Młody człowiek umarł... tam... w pistolach...
— Czy mogę go widzieć własnemi oczami? spytał nieśmiało Jakób Collin; pozwolicie panowie ojcu wypłakać się przy ciele syna?
— Możesz pan, jeśli sobie życzysz, zająć jego pokój, mam rozkaz przenieść pana do pistolów. Nie wróci pan już do sekretnej...
Martwe oczy więźnia przechodziły zwolna z dyrektora na lekarza; Jakób badał ich przypuszczając zasadzkę i ociągał się z wyjściem.
— O ile pan chce widzieć ciało, rzekł lekarz, niema czasu do stracenia, mają go zabrać tej nocy.
— Jeśli panowie macie dzieci, rzekł Collin, zrozumiecie mój stan, w oczach mi się mroczy... Ten cios, to dla mnie więcej niż śmierć, ale panowie nie możecie znać tego uczucia... Jeżeli który z was jest ojcem, jest tylko ojcem... ja jestem i matką!... Ja... ja... warjuję... czuję to...
Przechodząc korytarzami których niewzruszone wrota otwierają się tylko przed dyrektorem, można, w parę chwil, dostać się z sekretnych do pistolów. Dwa te kompleksy cel dzieli podziemny korytarz, utworzony z dwóch grubych murów, podtrzymujących sklepienie na którem spoczywa t. zw. Galerja kupiecka. Toteż, Jakób, prowadzony przez dozorcę który go ujął pod ramię, poprze-