miętność ma zawsze lat ośmnaście, i zawsze jest urocza: łzy, „nieład stroju“, opromieniają ją nowym wdziękiem. Któż, przed Balzakiem odważyłby się przedstawić Miłość w jej paroksyzmie w takiej postaci, i to, dodajmy, nie depoetyzując jej, nie odzierając z wdzięku:
To jedno: „zapomniała włożyć fałszywych warkoczy“, czyż nie wymowniej maluje stan duszy biednej kobiety, niż dziesiątek ogólników i superlatywów?
Kwestjonowano nieraz owe „wielkie damy“ Balzaka; rzecz ta była nawet przedmiotem dość uszczypliwej polemiki między dwoma poważnymi Akademikami[1]. Zarzucano tym księżnom i hrabinom, iż odzywają się i działają nieraz jak gryzetki. Z chwilą kiedy pp. Brunetière i Faguet (dziś obaj już na sądzie boskim) pomawiają się wzajem o niekompetencję w tem jak mogły a jak nie mogły mówić wielkie damy w epoce Restauracji, nie popełnię tej pretensjonalności, aby zabierać głos w tej materji. Być może, iż Balzakowi zdarzały się światowe omyłki tego typu, jakie np. zdarzają się Żeromskiemu; może to nawet było przyczyną, iż glorja jego jako malarza obyczajów wielkiego świata wcześniej wzrosła poza granicami Francji niż w samym Paryżu, gdzie te szczegóły bardziej mogły razić. Ale tego rodzaju odcienie zacierają się z czasem, dziś
- ↑ Faguet, XIX Siècle; Brunetière, Honoré de Balzac; Faguet, Balzac. (Chodziło, o ile pamiętam, między innemi rzeczami, o to, czy księżna może powiedzieć: Hein?).