Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/186

Ta strona została uwierzytelniona.

tygrysy szczebioczące i przeglądające się w lustrze... Dudek z ciebie.
— Ale...
— Gadaj, jakeś jej użył, tej bini przeklętej?...
— Słodkie dziewczątko cienkie jak osa, śliskie jak węgorz, zręczne jak małpka, przeszło przez komin i otworzyło mi bramę. Psy, potraktowane gałkami, padły. Nakryłem gałązką (zabiłem) dwie kobiety. Skoro wyszedłem z pieniędzmi, Ginetta zaryglowała od wewnątrz i wyszła kominem.
— Tak piękny pomysł warto zapłacić życiem, rzekł Jakób, podziwiając technikę zbrodni, jak snycerz podziwia model figurynki.
— Zrobiłem to głupstwo, iż zużyłem tyle sprytu dla tysiąca talarów!...
— Nie, dla kobiety! odparł Jakób Collin. Toć mówiłem, że one wysysają nam cały rozum!...
Collin objął Teodora płomiennem spojrzeniem wzgardy.
— Ciebie nie było! odparł Korsykanin, byłem sam.
— I kochasz tę smarkatą? spytał Jakób, odczuwając wyrzut.
— Och! jeżeli chcę żyć, to teraz raczej dla ciebie niż dla niej.
— Bądź spokojny! Nie darmo zwę się Ołżyśmierć. Biorę to na siebie.
— Jakto! życie?... wykrzyknął młody Korsykanin wznosząc spętane ramiona ku wilgotnemu sklepieniu kaźni.
— Moja mała Magdziu, gotuj się wrócić na łączkę na dożycie, odparł Jakób Collin. Możesz się domyślać, że nie uwieńczą cię nagrodą cnoty. Jeżeli nam już zdziaknęli manyle roszforckie, to znak że chcą nas się pozbyć. Ale ja się postaram dla ciebie o Toulon, wymkniesz się, wrócisz do Paryża, gdzie ci znajdę milusie schronienie...
Westchninie, jakich niewiele rozległo się pod temi arkadami, westchnienie wydarte szczęściem ocalenia, obiło się o głaz, który przesłał tę nutę, nie mającą równej sobie w muzyce, do ucha zdumionego Bibi-Lupin.
— To owoc rozgrzeszenia, jakie mu przyrzekłem wzamian za