Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/187

Ta strona została uwierzytelniona.

jego zeznania, rzekł Jakób do naczelnika Bezpieczeństwa. Ci Korsykanie, widzi pan, panie żandarmie, to ludzie głęboko religijni! Ale on jest niewinny jak mały Jezusek! tak, spróbuję go ocalić...
— Niech cię Bóg wspiera, wielebny ojcze, rzekł po francusku Teodor.
Ołżyśmierć, bardziej Karlos Herrera i bardziej kanonik niż kiedykolwiek, wyszedł z celi, wypadł na korytarz i udał zgrozę spotykając pana Gault.
— Panie dyrektorze, ten młody człowiek jest niewinny, zdradził mi winowajcę!... miał umrzeć przez fałszywy punkt honoru... To Korsykanin! Idź pan, rzekł, prosić dla mnie o pięć minut audjencji u generalnego prokuratora. Pan de Granville nie odmówi natychmiastowego posłuchania hiszpańskiemu kapłanowi, który tak ciężko płaci omyłkę francuskich trybunałów!
— Idę! odparł pan Gault, ku zdumieniu świadków niezwykłej sceny.
— Ale, podjął Jakób, każ mnie pan tymczasem odprowadzić na dziedziniec: dokończę tam nawrócenia zbrodniarza, którego serce już zdobyłem... Tak, ci ludzie mają serce!
Przemowa ta wywołała żywe poruszenie wśród obecnych. Żandarmi, pisarz, Sanson, dozorcy, pomocnik mistrza, czekający na rozkaz ustawienia mechaniki — mówiąc stylem więziennym — wszyscy ci ludzie tak zahartowani na wzruszenia, uczuli drgnienie zrozumiałej ciekawości.
W tej chwili, dał się słyszeć turkot wytwornie zaprzężonego pojazdu, który zatrzymał się z całą okazałością przed kratą. Służący otworzył drzwiczki, odgiął stopień tak sprawnie, iż wszyscy domyślili się znacznej osobistości. Niebawem pojawiła się u krat jakaś dama, potrząsająca niebieskim papierem i wiodąca za sobą pokojowca i strzelca. Ubrana całkiem czarno, bardzo wspaniale, z welonem zapuszczonym na twarz, ocierała łzy bogato haftowaną chusteczką.
Jakób poznał natychmiast Azję, lub, aby przywrócić jej praw-