Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/188

Ta strona została uwierzytelniona.

dziwe miano, Jakóbinę Collin, swą ciotkę. Straszliwa stara, godna swego bratanka, skupiła wszystkie myśli swoje na więźniu i broniła go z inteligencją, przenikliwością, conajmniej równą sprawności aparatu sądowego. Papier, który trzymała w ręku, było to pozwolenie, wystawione poprzedniego dnia, na zlecenie pana de Sérizy, na imię pokojówki księżnej de Maufrigneuse, uprawniające do skomunikowania się z Lucjanem i z księdzem Karlosem Herrerą, z chwilą gdy go nie będzie już w sekretnej. Na pozwoleniu tem, szef sekcji w ministerstwie, mający wydział więzień, dopisał kilka słów. Papier kolorem swoim zdradzał już potężne poplecznictwo; przepustki takie bowiem, jak gratisowe bilety do teatru, różnią się formą i wyglądem.
Toteż, klucznik pokwapił się otworzyć furtę, zwłaszcza widząc upierzonego strzelca, którego zielony ze złotem kostjum, lśniący jak uniform rosyjskiego generała, zwiastował wizytę wysoce arystokratyczną i herb niemal królewski.
— Ach, ojcze mój wielebny! wykrzyknęła fałszywa wielka dama, wylewając na widok duchownego strumień łez, jak można było umieścić tu, choćby na chwilę, tak świątobliwego człowieka!
Dyrektor wziął pozwolenie i przeczytał: Na zlecenie Jego Ekscelencji hr. de Sérizy.
— Ach, pani de San-Esteban, pani margrabino, rzekł Karlos, cóż za poświęcenie!
— Pani, nie rozmawia się w ten sposób, rzekł poczciwy stary Gault.
I sam stanął wpoprzek tej baryłce czarnej mory i koronek.
— Ależ na tę odległość! odparł Jakób, i wobec panów!... dodał spoglądając po obecnych.
Ciotka, której tualeta musiała oszołomić pisarza, dyrektora, dozorców i żandarmów, cuchnęła piżmem. Miała na sobie, prócz koronek, woreczek za jaki tysiąc talarów, czarny kaszmir wartości sześciu tysięcy franków. Wreszcie, w dziedzińcu więziennym, paradował strzelec z hardą miną lokaja, który czuje się nieodzownym