Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/191

Ta strona została uwierzytelniona.

z herbami, śmiało zdeponować złoto u bankiera, zażądać przekazu na Hamburg, wsiąść na pocztę w towarzystwie służącego, pokojówki i twojej bini wystrojonej za księżniczkę; następnie, w Hamburgu, walaj na statek do Meksyku! Mając dwieście ośmdziesiąt tysięcy franków w złocie, chwat z głową wszędzie powinien sobie dać radę, frajerze!
— A, ba! ty masz takie pomysły, boś ty jest dab! Makówka nie od parady! Ale ja...
— Et, dobra rada w twojem położeniu, to tyle co buljon dla umarłego, dodał Jakób ogarniając swego fanandela władczem spojrzeniem.
— To prawda, rzekł powątpiewająco Zgniłek. Ale poczęstuj mnie i tak swoim buljonem: jeśli mnie nie pożywi, przyda się za kąpiel na nogi...
— Dostałeś się w łapy jurze, masz pięć kradzieży z włamaniem, trzy morderstwa, ostatnie na osobie bogatych mieszczuchów... Przysięgli nie lubią aby mordować burżujów. Skoszą cię, ani gadania, niema najmniejszej nadziei!...
— Mówili mi to wszystko, odparł miłosiernie Zgniłek.
— Ciotka moja Jakóbina, z którą ugwarzyłem parę słówek dopiero co we Furcie, a która jest, jak wiesz, siajata (matka) dla fanandalów, mówiła mi że jura chce się ciebie pozbyć, tak się ciebie boi.
— Ależ, rzekł Zgniłek z naiwnością która świadczy jak bardzo złodzieje przeniknięci są naturalnem prawem kradzieży, teraz jestem bogaty, czegóż się boją?
— Nie mamy czasu na filozofję, rzekł Jakób Collin. Wróćmy do twojej sytuacji...
— Co zamierzasz ze mną? spytał Zgniłek przerywając dabowi.
— Zobaczysz! Zdechły pies może być jeszcze coś wart.
— Dla drugich! rzekł Zgniłek.
— Biorę cię do swojej gry! odparł Jakób.
— To już coś... rzekł morderca. Cóż dalej?