Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/196

Ta strona została uwierzytelniona.

twoich procesach, skoro zaś będziesz raz w żonce, (więzienie), pomyślisz jak zrobić wystawę (uciec)... Podłe to życie, ale zawszeć życie!
Oczy Zgniłka jarzyły się od szalonego napięcia uczucia.
— Et, stary! z siedmiomaset tysiącami franków można sobie poszumieć! ciągnął Jakób, upijając nadzieją fanandela.
Dab! dab!
— Rzucę piasek w oczy samemu ministrowi od jury... Haha! Ruffard potańcuje, tego kapusia trzeba przetrącić. Bibi-Lupin beknie.
— Więc dobrze, idę na wszystko, wykrzyknął Zgniłek z dziką radością. Rozkazuj, słucham.
Objął Jakóba, łzy radości błysły mu w oczach, tak nadzieja ocalenia głowy wydała mu się prawdopodobna.
— To nie wszystko, rzekł Jakób. Jura ciężko trawi, zwłaszcza gdy jej pchać w gardło nowy kąsek. Teraz chodzi o to, aby ubrać w to wszystko jakąś brzanę.
— Jak? Naco? spytał morderca.
— Pomóż mi! Zobaczysz!... odparł Ołży-śmierć.
Jakób przedstawił zwięźle Zgniłkowi tajemnicę zbrodni w Nanterre i wykazał konieczność znalezienia kobiety gotowej wziąć na siebie rolę którą odegrała Ginetta. Następnie podszedł z rozpromienionym Zgniłkiem do Buhaja.
— Wiem, jak kochasz Jałówkę... rzekł Jakób.
Spojrzenie, któremu odpowiedział Buhaj, zawierało straszliwy poemat.
— Co ona pocznie, gdy ty będziesz w szpitalu (więzieniu)?
Łza zwilżyła okrutne oko Buhaja.
— I cóż a gdybym ją wpakował do klatki na binie (więzienie dla kobiet, Magdalenki lub św. Łazarz) na rok, na czas twego osądzenia, zesłania i ucieczki?
— Nie możesz sprawić tego cudu, ta niunia nic nie schatrała (niczego nie jest winna); odparł chabal (kochanek) Jałówki...