Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/200

Ta strona została uwierzytelniona.

— Co się stanie z panią de Sérizy? wykrzyknęła margrabina, udając nieświadomość aby sobie dać wszystko opowiedzieć na nowo.
— Ach, Boże! lękają się o jej zmysły... odparła Amelja. Och! gdyby pani margrabina mogła uzyskać u Jego Dostojności, aby wezwał natychmiast mego męża, pan minister dowiedziałby się osobliwych rzeczy... udzieliłby ich z pewnością królowi... Wówczas, wrogowie męża będą zmuszeni do milczenia.
— Któż to są ci wrogowie? spytała margrabina.
— No, generalny prokurator, a obecnie i hrabia de Sérizy.
— Dobrze więc, moja mała, odparła pani d’Espard, która pp. de Granville i de Sérizy zawdzięczała porażkę w haniebnym procesie wszczętym celem poddania męża kurateli, będę was broniła. Nie zapominam ani swoich przyjaciół ani wrogów.
Zadzwoniła, kazała odsunąć firanki, światło zalało pokój, zażądała przyboru do pisania. Margrabina skreśliła spiesznie kilka słów.
— Niech Godard siada na konia i zawiezie ten list, niema odpowiedzi, rzekła.
Pokojowa wyszła żywo, ale, mimo rozkazu, odczekała pod drzwiami kilka minut.
— Są zatem wielkie tajemnice? spytała pani d’Espard. Opowiedzże mi, moja mała. Czy panna de Grandlieu też jest wmięszana?
— Pani margrabina dowie się wszystkiego od Jego Dostojności, mąż nic mi nie powiedział, uprzedził mnie tylko o niebezpieczeństwie jakie mu grozi. Lepiej byłoby dla nas, żeby pani de Sérizy umarła, niż żeby miała zostać warjatką.
— Biedna kobieta! rzekła margrabina. Ale czyż nie była nią już przedtem?
Kobiety światowe, stoma sposobami w jakie wymawiają jakieś zdanie, dają bacznym spostrzegaczom obraz nieskończonej skali muzycznej. Dusza przechodzi cała w głos i w spojrzenie, odciska