Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/213

Ta strona została uwierzytelniona.

Tak więc, splecione razem różnorodne interesy wyżyn i nizin społecznych miały się spotkać w gabinecie generalnego prokuratora, wszystkie sprowadzone koniecznością, a reprezentowane przez trzech ludzi: Sprawiedliwość przez pana de Granville, rodzina przez Corentina, w obliczu tego straszliwego przeciwnika, Jakóba Collin, który ucieleśniał zło społeczne w jego dzikiej energji.
Cóż za pojedynek sprawiedliwości i samowoli, zjednoczonych przeciw galerom i ich potęgom! Galery, ten symbol zuchwalstwa depcącego rachubę i zastanowienie, zuchwalstwa dla którego dobre są wszystkie środki, które nie ma obłudy despotyzmu, które ohydnie ucieleśnia interesy pustego brzucha, krwawy, doraźny protest głodu! Czyż to nie jest atak i obrona? kradzież i własność? Straszliwa kwestja ustroju społecznego i ustroju natury rozgrywająca się na najmniejszej przestrzeni? Jest to wreszcie groźny i żywy obraz owych antyspołecznych kompromisów, jakie zbyt słabi przedstawiciele władzy zawierają z buntownikami.
Kiedy oznajmiono generalnemu prokuratorowi pana Camusot, dał znak aby go wprowadzono. Pan de Granville, który przeczuwał tę wizytę, chciał porozumieć się z sędzią co do zakończenia sprawy Lucjana. Zakończenie to nie mogło być tem samem które obmyślili wspólnie poprzedniego dnia, przed śmiercią biednego poety.
— Proszę, niech pan siada, panie Camusot, rzekł opadając na fotel.
Sam na sam z sędzią, pan de Granville nie ukrywał swego przygnębienia. Camusot spojrzał nań, i ujrzał na tej hartownej twarzy śmiertelną bladość, wyczerpanie, zwątpienie, zdradzające cierpienia okrutniejsze może od cierpień skazanego na śmierć, któremu oznajmiono odrzucenie rekursu. A przecież czytanie tego orędzia, znaczy, wedle obyczajów sądownictwa: „Gotuj się, oto ostatnia godzina!“
— Przyjdę później, panie hrabio, rzekł Camusot, mimo że sprawa jest pilna....