Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/216

Ta strona została uwierzytelniona.

swego kraju, morderstwa jego są dziełem wendetty!... Na tej wyspie, ktoś kto sprzątnie wroga, uchodzi w oczach własnych i ogółu za dzielnego człowieka. — Och! prawdziwi sędziowie są bardzo nieszczęśliwi! Wierz mi pan, powinniby żyć oddzielnie od społeczeństwa, jak niegdyś kapłani. Świat widziałby ich jedynie wówczas, gdy, w oznaczonych godzinach, wychodzą ze swych cel, poważni, starzy, czcigodni, sądzący na sposób starożytnych arcykapłanów, którzy jednoczyli władzę sądowniczą i duchowną. Widywanoby nas jedynie na sędziowskich krzesłach... Dziś, widząc nas w salonach, w rodzinie, w życiu, poruszanych namiętnościami; snadnie możemy wydać się komiczni, zamiast być groźni...
Ten rozpaczliwy krzyk, punktowany pauzami i wykrzyknikami, które dawały mu trudną do przelania na papier wymowę, przejął Camusota dreszczem.
— I ja, panie hrabio, rzekł, rozpocząłem wczoraj naukę cierpień naszego stanu!... Omal sam nie przypłaciłem życiem śmierci tego młodzieńca, nie zrozumiał mej intencji, nieszczęśnik zabrnął dobrowolnie...
— Ech! nie trzeba go było przesłuchiwać, wykrzyknął pan de Granville; tak łatwo jest oddać usługę przez poniechanie!...
— A prawo? odparł Camusot; uwięziony był od dwóch dni!...
— Stało się, podjął generalny prokurator. Naprawiłem jak mogłem to, co, oczywiście, jest nie do naprawienia. Powóz mój i liberja są na pogrzebie biednego słabego poety. Sérizy zrobił jak ja; co więcej, przyjmuje obowiązek, jaki mu przekazał ów nieszczęśliwy: będzie wykonawcą testamentu. Za cenę tej obietnicy, uzyskał od żony spojrzenie, w którem błysnęła przytomność. Wreszcie, hrabia Oktaw osobiście bierze udział w pogrzebie.
— A więc, panie hrabio, rzekł Camusot, kończmy dzieło. Pozostaje nam więzień bardzo niebezpieczny. Jestto, wie pan równie dobrze jak ja, Jakób Collin. Tożsamość nędznika zostanie urzędownie stwierdzona...
— Jesteśmy zgubieni! wykrzyknął pan de Granville.