Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/217

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jest w tej chwili w celi skazaniec na śmierć, który był dlań niegdyś na galerach tem, czem Lucjan w Paryżu... jego pupilem! Bibi-Lupin przebrał się za żandarma, aby być obecny przy tem spotkaniu.
— Czemu policja się w to mięsza? rzekł generalny prokurator; nie powinna działać inaczej niż z mego rozkazu.
— Całe więzienie będzie wiedziało, że mamy w ręku Jakóba Collin... Otóż, przychodzę panu powiedzieć, że ten zuchwały zbrodniarz musi posiadać najniebezpieczniejszą korespondencję pani de Sérizy, księżnej de Maufrigneuse i panny Klotyldy de Grandlieu.
— Czyś pan tego pewny?... spytał pan de Granville z bolesnem zdziwieniem.
— Osądź pan, panie hrabio, czy mam powód obawiać się tego nieszczęścia... Kiedym rozwinął plik listów znalezionych u tego nieszczęśliwego młodzieńca, Collin objął go bystrem spojrzeniem, z uśmiechem, co do którego sędzia śledczy nie mógł się omylić. Zbrodniarz równie głęboki jak Collin nie wypuściłby z rąk takiej broni. Co pan powie o tych dokumentach, w rękach obrońcy, którego ten hultaj wybierze z pomiędzy przeciwników rządu i arystokracji! Żona moja, dla której pani de Maufrigneuse była bardzo łaskawa, poszła ją ostrzec; w tej chwili muszą być u księstwa de Grandlieu, gdzie odbywają naradę...
— Proces tego człowieka jest niemożliwy! wykrzyknął generalny prokurator wstając i mierząc gabinet wielkiemi krokami. Musiał złożyć dokumenty w jakiemś bezpiecznem miejscu...
— Wiem gdzie, rzekł Camusot.
Tem jednem słowem, sędzia śledczy wymazał wszystkie uprzedzenia, jakie generalny prokurator powziął przeciw niemu.
— Gdzież tedy?... rzekł pan de Granville siadając z powrotem.
— Idąc z domu do Pałacu, zastanawiałem się nad tą smutną sprawą. Collin ma ciotkę — prawdziwą, nie zmyśloną ciotkę — co do której policja Stanu przesłała notatkę prefekturze. Jest wy-