Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/219

Ta strona została uwierzytelniona.

Pan de Granville, pod wrażeniem jednego słowa sędziego śledczego, które stało się dlań błyskiem światła, spostrzegł korzyść, jaką możnaby wydobyć — dla uzyskania listów — z zażyłości między Jakóbem Collin a Teodorem Calvi. Szczęśliwy że ma powód do odwleczenia egzekucji, generalny prokurator przywołał gestem pana Gault.
— Zamiarem moim jest, rzekł, odłożyć stracenie do jutra; ale niech nikt w Conciergerie nie domyśla się odwłoki. Bezwarunkowe milczenie. Niech na pozór mistrz dozoruje przygotowań. Przyślij pan tu, pod dobrą strażą, tego kanonika; reklamuje go u nas ambasada hiszpańska. Żandarmi przeprowadzą imć Karlosa pańskiem specjalnem przejściem, aby nie spotkał nikogo po drodze. Uprzedź pan tych ludzi aby go prowadzili we dwóch, każdy pod jedno ramię, i nie opuszczali aż do drzwi mego gabinetu... Czy pan jest pewien, panie Gault, że ten niebezpieczny cudzoziemiec nie mógł się zetknąć z nikim prócz więźniów?
— A! w chwili gdy wychodził z celi skazanego na śmierć, zjawiła się pewna dama żądająca się z nim widzieć...
Tu, dwaj sędziowie wymienili spojrzenie, i jakie spojrzenie!
— Co za dama? spytał Camusot.
— Jego penitentka... margrabina, odparł pan Gault.
— Coraz gorzej! wykrzyknął pan de Granville, spoglądając na Camusota.
— Przyprawiła swem piżmem o migrenę żandarmów i dozorców, ciągnął pan Gault zmięszany.
— Nic nie jest obojętne w pańskich funkcjach, rzekł surowo generalny prokurator. Conciergerie nie darmo jest tak obmurowana. W jaki sposób ta dama weszła?
— Miała prawidłowe pozwolenie, panie hrabio, odparł dyrektor. Ta dama, ubrana bez zarzutu, w towarzystwie strzelca i lokaja, w sutym powozie, przybyła odwiedzić swego spowiednika, nim uda się na pogrzeb nieszczęśliwego młodzieńca, którego ciało...