Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/221

Ta strona została uwierzytelniona.

— Będzie nas dwóch, odparł grzecznie generalny prokurator.
I utonął z powrotem w zadumie.
— Powinnoby się stworzyć, we wszystkich rozmównicach więziennych, miejsce dozorcy, któreby się dawało, z dobrą płacą, jako emeryturę najzręczniejszym i najgorliwszym agentom, rzekł po długiej pauzie. Bibi-Lupin powinienby na takiej posadzie dokończyć życia. Mielibyśmy oko i ucho w miejscu, które wymaga bystrzejszego dozoru niż obecny. Gault nie umiał nam powiedzieć nic stanowczego.
— Jest tak zajęty! rzekł Camusot; ale, pomiędzy sekretnemi a nami istnieje luka, a nie powinnoby jej być. Aby przybyć z Conciergerie do naszych gabinetów, przechodzi się przez korytarze, dziedzińce, schody. Uwaga agentów nie może być wieczna, gdy więzień wciąż myśli o sobie.
— Znalazła się już, jak mi mówiono, jakaś dama na drodze Jakóba Collin, wówczas gdy go prowadzono z sekretnej na śledztwo. Kobieta ta dotarła aż do strażnicy, aż do schodków wiodących z Łapki na myszy, powiedzieli mi to woźni, i połajałem żandarmów z tego powodu.
— Och! Pałac należałoby cały przebudować, rzekł pan de Granville; ale to jest dwadzieścia lub trzydzieści miljonów... Spróbuj pan żądać od panów posłów trzydziestu miljonów dla Sądu!
Dały się słyszeć liczne kroki i szczęk broni. Widocznie prowadzono Jakóba Collin.
Generalny prokurator oblókł twarz w maskę powagi, pod którą człowiek znikł. Camusot poszedł za przykładem szefa.
W istocie, woźny otworzył drzwi; ukazał się Jakób, spokojny, bez śladu zmięszania.
— Chciał pan ze mną mówić, rzekł dygnitarz, słucham.
— Panie hrabio, jestem Jakób Collin, poddaję się.
Camusot zadrżał, generalny prokurator zachował spokój.
— Musi pan się domyślać, że mam przyczyny aby postąpić w ten sposób, ciągnął Jakób, obejmując obu sądowników drwią-