które spoczywa w ręku ministra sprawiedliwości. Chodzi o dwa ułaskawienia.
— Roztropnie pan uczynił biorąc w ręce inicjatywę, rzekł Lupeaulx ściskając dłoń generalnego prokuratora. Król nie chce, aby, w wilję podjęcia wielkich rzeczy, miano włóczyć w błocie wielkie rody, parów Francji... To już nie pospolity proces kryminalny, to sprawa Stanu...
— Ależ powiedz pan królowi, iż, w chwili gdyś pan przyszedł, wszystko było skończone!
— Doprawdy?
— Tak sądzę.
— Będziesz pan tedy ministrem, drogi panie, z chwilą gdy obecny minister zostanie kanclerzem...
— Nie mam ambicji!... odparł generalny prokurator.
Des Lupeaulx wyszedł śmiejąc się.
— Poproś pan księcia, aby uzyskał u króla dziesięć minut audjencji dla mnie, około wpół do trzeciej, dodał pan de Granville, odprowadzając hrabiego des Lupeaulx.
— I pan nie jesteś ambitny! dodał des Lupeaulx obejmując pana de Granville bystrem spojrzeniem. Ba, masz dwóch synów, chcesz zostać conajmniej parem Francji...
— Jeżeli pan, panie hrabio, ma listy, w takim razie moja pomoc jest zbyteczna, zauważył Corentin, znalazłszy się sam na sam z panem de Granville, który patrzył nań ze zrozumiałą ciekawością.
— Człowiek taki jak pan nigdy nie jest zbyteczny w trudnej sprawie, odparł generalny prokurator widząc iż Corentin wszystko odgadł lub usłyszał.
Corentin skinął niemal protekcjonalnie głową.
— Zna pan osobistość o którą chodzi?
— Tak, panie hrabio, to Collin, głowa Dziesięciu Tysięcy, bankier trzech galer, złoczyńca, który, od pięciu lat, umiał się kryć pod sutanną Karlosa Herrery. Jakim cudem obarczono go
Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/231
Ta strona została uwierzytelniona.