Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/232

Ta strona została uwierzytelniona.

misją króla hiszpańskiego do nieboszczyka monarchy, próżno łamiemy sobie głowę. Czekam odpowiedzi z Madrytu, dokąd posłałem noty i człowieka. Ten zbrodniarz posiada tajemnice dwóch tronów...
— To człowiek z tęgiego kruszczu! Mamy tylko dwie drogi: albo pozyskać go, albo się go pozbyć, rzekł generalny prokurator.
— Wpadliśmy na tę samą myśl, co jest dla mnie zaszczytem, odparł Corentin. Jestem zmuszony mieć tyle myśli i za tylu ludzi, iż, na tę ilość, trzeba mi się czasem spotkać z inteligentnym człowiekiem.
Słowa te brzmiały tak sucho i lodowato, iż generalny prokurator zamikł i wziął się do załatwiania jakichś papierów.

Niepodobna opisać zdumienia, jakie ogarnęło Joannę Collin, skoro Jakób ukazał się w wielkiej galerji. Stanęła jak wryta, z rękami na biodrach, gdyż była przebrana za przekupkę. Mimo że była oswojona ze sztuczkami bratanka, ta przechodziła wszystko.
— I cóż, skoro się będziesz gapić na mnie jak cielę na malowane wrota, rzekł Jakób ujmując ciotkę za ramię i wyprowadzając ją z galerji, ściągniemy czyjąś uwagę, zaaresztują nas może, i stracimy tylko czas.
I zeszedł schodami Galerji kupieckiej, wiodącymi na ulicę de la Barillerie.
— Gdzie Paccard?
— Czeka u Rudej, na quai aux Fleurs.
— A Prudencja?
— Jest u siebie jako moja chrześniaczka.
— Chodźmy tam...
— Popatrz, czy kto nie idzie za nami.
Ruda, mająca sklepik żelazny na quai aux Fleurs, była „wdową“ po głośnym mordercy, z szajki Dziesięciu Tysięcy. Po egzekucji kochanka, w 1819, Jakób Collin oddał sumiennie dziewczynie dwadzieścia kilka tysięcy franków które ten jej przekazał. Ołży--