Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/234

Ta strona została uwierzytelniona.

Subjekt, odkupiwszy sklep pryncypała, znajdował się na drodze do pomyślności, był ojcem dwojga dzieci, sekretarzem merostwa. Nigdy Ruda, zostawszy panią Prélard, nie miała najlżejszego powodu do skargi, ani na Jakóba, ani na jego ciotkę; ale za każdą żądaną usługą, biedna kobieta drżała na całem ciele. Toteż zbladła i zmieniła się na twarzy, ujrzawszy wchodzące do sklepu te dwie straszliwe osobistości.
— Mamy z panią pomówić o interesach, rzekł Jakób.
— Mąż jest w domu, szepnęła.
— Nie koniecznie w tej chwili; nie lubię robić nikomu kłopotu.
— Poślij po fiakra, mała, rzekła Joanna Collin, i powiedz mojej chrześniaczce aby tu zeszła; mam nadzieję umieścić ją jako pokojówkę w wielkim domu, intendent chce ją zabrać z sobą.
Subjekt poszedł po fiakra. Za kilka minut, Europa — lub, aby ją odrzeć z miana pod którem służyła u Estery, Prudencja Servien — Paccard, Collin i jego ciotka, znaleźli się, ku wielkiej radości Rudej, w fiakrze, któremu Ołży-Śmierć kazał jechać ku rogatce Ivry.
Prudencja i Paccard, drżąc przed dabem, podobni byli do występnych dusz w obliczu Boga.
— Gdzie są siedemset pięćdziesiąt tysięcy franków? spytał dab, topiąc w nich mocne spojrzenie, które tak bardzo wnikało do głębi tych zaprzedanych dusz kiedy się czuły winne, iż każdy włos na głowie stawał się niby wbita szpilka.
— Siedemset trzydzieści tysięcy, odparła Joanna Collin, są w bezpiecznem miejscu: oddałam je dziś rano do rąk Romette w zapieczętowanej kopercie.
— Gdybyście ich nie byli oddali Joannie, rzekł Ołży-Śmierć, poszlibyście prosto tam... rzekł ukazując plac de Grève, koło którego fiaker przejeżdżał.
Prudencja Servien uczyniła, chłopskim obyczajem, znak krzyża, jakgdyby piorun strzelił tuż obok.