— Tak, ale na przeniesienie własności trzeba pozwolenia łapucajni, zauważył Pacccard.
— Znajdzie się! rzekł sucho Ołżyśmierć. Twoja głowa?
Joanna popatrzyła na bratanka i zdumiała się zmianą tej twarzy, mimo niewzruszonej maski, pod jaką ten silny człowiek skrywał zazwyczaj swoje wzruszenia.
— Moje dziecko, rzekł Jakób do Prudencji, ciotka odda ci siedemsetpięćdziesiąt tysięcy franków.
— Siedemset trzydzieści, rzekł Paccard.
— Więc dobrze, niech będzie, siedemset trzydzieści, podjął Jakób. Tej nocy trzeba byś się dostała, pod jakimbądź pozorem, do domu pani Lucjanowej. Dostaniesz się przez okienko ze strychu na dach, zejdziesz kominem do sypialni nieboszczki i włożysz w materac w jej łóżku tę paczkę...
— A czemu nie drzwiami? spytała Prudencja.
— Głupia, opieczętowane! odparł Collin. Za kilka dni sporządzą inwentarz i staniecie się wolni od kradzieży...
— Niech żyje dab! wykrzyknął Paccard. Co za dobroć!
— Woźnica, stać!... huknął potężnym głosem Jakób.
Fiakier znajdował się przed stacją dorożek koło Botanicznego Ogrodu.
— Pyrgajcie[1], dzieci, rzekł Jakób, i nie róbcie głupstw! Bądźcie dziś wieczór, o piątej, na moście des Arts, tam ciotka wam oznajmi, czy niema nowych rozkazów. — Trzeba wszystko przewidywać, rzekł pocichu do ciotki. — Joanna objaśni was jutro, jak wziąć się do rzeczy aby wydobyć bez niebiezpieczeństwa wosk z indji (złoto z piwnicy). To delikatna operacja...
Prudencja i Paccard wyskoczyli na bruk paryski, szczęśliwi jak ułaskawieni złodzieje.
— Ha! co za dzielny człowiek, nasz dab! rzekł Paccard.
— To byłby król wszystkich ludzi, gdyby nie był taki obojętny dla kobiet.
— Kochane człeczysko! rzekł Paccard. Widziałaś jak mnie
- ↑ Prygajcie — słowo pochodzące z języka rosyjskiego, znaczy skaczcie.