Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/243

Ta strona została uwierzytelniona.

— I cóż, panie hrabio, oto właśnie godzina jak więzień wyszedł; nie obawia się pan że zadrwił z pana?... Jest może w drodze do Hiszpanji, gdzie go już nie odnajdziemy. Hiszpanja, to kraj nie z prawdziwego zdarzenia.
— Albo się nie znam na ludziach, albo wróci; wszystkie jego interesy skłaniają go do tego: ma więcej do uzyskania niż sam daje...
W tej chwili ukazał się Bibi-Lupin.
— Panie hrabio, rzekł, mam dobrą nowinę. Collin, który umknął, jest znowu w naszych rękach.
— Oto, wykrzyknął Jakób zwracając się do pana de Granville, jak pan dotrzymał słowa! Niech pan spyta swego agenta o podwójnem obliczu, gdzie mnie znalazł?
— Gdzie? spytał generalny prokurator.
— Dwa kroki od kancelarji, na schodach, odparł Bibi-Lupin.
— Zdejm pan temu człowiekowi kajdany, rzekł surowo pan de Granville. Wiedz, aż do nowych rozkazów, że masz go zostawić w spokoju... I wyjdź pan!... Jesteś przyzwyczajony postępować i działać tak, jakbyś był sam jeden i sądem i policją.
I generalny prokurator obrócił się plecami do agenta. Bibi-Lupin zbladł, zwłaszcza pochwyciwszy spojrzenie Jakóba, w którem wyczytał swój upadek.
— Nie wychodziłem z kancelarji, czekałem na pana, i nie wątpi pan że dotrzymałem słowa jak pan swojego, rzekł pan de Granville do Jakóba.
— W pierwszej chwili zwątpiłem o panu, panie hrabio; na mojem miejscu, pomyślałby pan może tak jak ja; ale, po zastanowieniu, zrozumiałem żem był niesprawiedliwy. Przynoszę panu więcej niż mi pan daje, nie miał pan interesu w tem aby mnie oszukać...
Sędzia wymienił szybkie spojrzenie z Corentinem. Spojrzenie to nie mogło ujść uwagi Ołży-Śmierci, którego cała baczność kierowała się na pana de Granville; ujrzał dziwnego staruszka, sie-