Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/253

Ta strona została uwierzytelniona.

wojnie, dostanie w ręce nieprzyjacielskiego generała, nie każe go rozstrzelać, nieprawdaż, panie hrabio? zwraca mu szpadę i wypuszcza go na słowo; otóż ja jestem generałem galer i poddaję się... To nie sąd, to śmierć mnie powaliła. Sfera, w której chcę żyć i działać, jest jedyną która mi odpowiada; rozwinę w niej zdolności, jakie czuję w sobie... Niech pan rozstrzygnie...
Jakób Collin przybrał uległą i skromną postawę.
— Złożył pan te listy do mego rozporządzenia?... rzekł generalny prokurator.
— Może pan posłać po nie, oddadzą je do rąk pańskiego wysłańca...
— A jak?
Jakób czytał w sercu generalnego prokuratora i prowadził dalej grę.
— Przyrzekł mi pan zmianę śmierci Calviego na dwadzieścia lat przymusowych robót. Och! nie przypominam tego poto aby się wdawać w handel, dodał widząc gest pana de Granville; to życie należy ocalić z innych pobudek: ten człowiek jest niewinny...
— Jak mogę otrzymać listy? spytał generalny prokurator. Mam prawo i obowiązek wiedzieć, czy pan jest człowiekiem takim za jakiego się podajesz. Chcę, byś się oddał bez stawiania warunków...
— Niech pan pośle zaufanego człowieka na quai aux Fleurs; ujrzy, na progu żelaznego sklepu pod Tarczą Achillesa...
— Sklep pod Tarczą?...
— Tam właśnie, rzekł Jakób z gorzkim uśmiechem, znajduje się moja tarcza. Pański wysłannik znajdzie tam starszą kobietę w stroju zamożnej handlarki ryb, z kolczykami w uszach; zapyta o panią de Sainte-Estève. Niech nie zapomni tego de... I powie: Przychodzę od generalnego prokuratora po wiadomą rzecz... Natychmiast otrzyma pan trzy paczki, zapieczętowane...
— Czy tam są wszystkie listy? spytał pan de Granville.
— Z pana tęgi gracz! Nie darmo pan zarobił na swoje stanowisko, rzekł Jakób z uśmiechem. Uważa pan, że byłbym zdolny