Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/256

Ta strona została uwierzytelniona.

władny przed przełożonym. W dziesięć minut, pan de Granville otrzymał do rąk listy, w trzech opieczętowanych i nietkniętych pakietach. Waga tej sprawy, oraz niezwykła spowiedź Jakóba sprawiły, iż zapomniał o obietnicy uleczenia pani de Sérizy.
Znalazłszy się za bramą, Collin doznał uczucia nieopisanego zadowolenia. Uczuł się wolny, zrodzony do nowego życia; przeszedł szybko z pałacu do kościoła Saint-Germain-des-Près, gdzie właśnie skończyła się msza. Ksiądz kropił trumnę wodę święconą; Jakób zdążył jeszcze na czas aby oddać chrześcijańskie pożegnanie śmiertelnym szczątkom dziecka które tak tkliwie ukochał; następnie, wsiadł do dorożki i towarzyszył ciału na cmentarz.
Na pogrzebach, w Paryżu, z wyjątkiem nadzwyczajnych katastrof lub dość rzadkich wypadków jakiejś zgasłej naturalną śmiercią znakomitości, tłum przybyły do kościoła zmniejsza się w miarę jak orszak zbliża się do Père-Lachaise. Można znaleźć godzinę czasu na mszę, ale potem każdy ma swoje sprawy i wraca do nich corychlej. Toteż, z dziesięciu żałobnych pojazdów, ani cztery nie były pełne. Skoro kondukt przybył na cmentarz, orszak składał się ledwie z tuzina osób, między któremi był Rastignac.
— To dobrze, że jesteś mu wierny! rzekł Jakób do dawnego znajomego.
Na widok Vautrina, Rastignac uczynił gest zdumienia.
— Bądź spokojny, rzekł dawny pensjonarz pani Vauquer, masz we mnie niewolnika, przez to samo że widzę cię tutaj. Moje poparcie jest nie do pogardzenia; jestem lub będę potężniejszy niż kiedykolwiek. Umiałeś pokierować swem życiem, byłeś bardzo zręczny; ale możesz mnie kiedy potrzebować, jestem zawsze na twoje usługi.
— Ale czemże pan ma być?
— Dostawcą galer zamiast ich lokatorem, odparł Collin.
Rastignac uczynił gest wstrętu.
— Och! gdyby cię okradziono!...
Rastignac przyśpieszył kroku, aby się odłączyć od Jakóba.