będąca tu jedynie narzędziem, oraz sąd, zjawiły się z piorunową szybkością u Estery. Gdyby nawet nie działała tu osobista zemsta Corentina, dodając skrzydeł policji, wystarczyłoby doniesienie barona de Nucingen o kradzieży siedmiuset pięćdziesięciu tysięcy franków.
W chwili gdy pierwszy wehikuł, kryjący Jakóba Collin, dotarł do czarnego i ciemnego przesmyku który tworzyła arkada świętojańska, zator uliczny zmusił woźnicę do zatrzymania się. Oczy więźnia błyszczały przez kratę jak dwa karbunkuły, mimo przybranej maski umierającego, która, w wilję, skłoniła dyrektora La Force do wezwania lekarza. Oczy te, swobodne w tej chwili, gdyż ani żandarm ani dozorca nie obrócili się aby się przyjrzeć swemu klientowi — te płomienne oczy przemawiały tak wymownym językiem, iż biegły sędzia śledczy, np. Popinot[1], rozpoznałby snadnie galernika pod suknią świętokradcy. W istocie, od chwili gdy sałaciarka opuściła bramę La Force, Collin śledził w drodze najdrobniejszy szczegół. Mimo szybkości jazdy, obejmował chciwem spojrzeniem każdy dom, od najwyższego do najniższego piętra. Widział wszystkich przechodniów, przenikał ich wzrokiem, myślą. Sam Bóg nie ogarnia lepiej swego stworzenia, niż ten człowiek chwytał najdrobniejsze różnice w masie żywych i martwych przedmiotów. Uzbrojony nadzieją, jak ostatni z Horacjuszów swym mieczem, czekał pomocy. Każdy inny niż ten Machiawel galer uważałby tę nadzieję za tak niepodobną do urzeczywistnienia, że byłby się poddał machinalnie losowi, jak czynią wszyscy winni. Żaden nie myśli o oporze, w położeniu w jakiem sąd i policja paryska pogrążają delinkwenta w czasie śledztwa, zwłaszcza gdy jest zamknięty w oddzielnej celi, jak Lucjan i Jakób Collin. Niepodobna sobie wyobrazić nagłego odosobnienia w jakiem znajduje się obwiniony: żandarmi którzy go przytrzymali, komisarz który go bada, straż która go prowadzi do więzie-
- ↑ Wielkość i upadek Cezara Birotteau, Kuratela.