Wszedł żywo do pokoju i wyjął z okładki brewiarza list, który Lucjan napisał do pani de Sérizy, wówczas gdy zerwała z nim ujrzawszy go w loży Estery.
W pierwszych chwilach rozpaczy, Lucjan nie miał sił wysłać tego listu, mniemając że jest zgubiony bez ratunku. Jakób czytał to arcydzieło, ponieważ zaś wszystko, co wyszło z pod pióra Lucjana, było mu święte, zachował list w brewiarzu, oczarowany poetyckim urokiem tej miłości natchnionej ambicją. Kiedy pan de Granville wspomniał o stanie pani de Sérizy, głęboki ów człowiek odgadł trafnie, iż rozpacz jej i szaleństwo muszą pochodzić z tak długo przeciągniętej przez nią sprzeczki z Lucjanem. Znał kobiety tak, jak sędziowie znają zbrodniarzy, odgadywał najskrytsze drgnienia ich serca; pomyślał natychmiast, że hrabina musi przypisywać śmierć Lucjana swej surowości i że wyrzuca ją sobie. Oczywiście, człowiek posiadający jej miłość, nie odbierałby sobie życia! Świadomość tedy, iż, mimo swej urazy, do końca była kochaną, mogła jej wrócić rozum.
Jeżeli Collin był wielkim wodzem złoczyńców, trzeba przyznać, iż był niemniejszym lekarzem dusz. Zjawienie się tego człowieka w apartamentach państwa de Sérizy, wniosło w nie zarazem wstyd i nadzieję. Wiele osób, hrabia, lekarze, znajdowali się w saloniku obok sypialni hrabiny; ale, aby oszczędzić wszelkiej plamy jego honorowi, hr. de Bauvan wyprawił wszystkich i został sam z przyjacielem. Widzieć w swoim progu złowrogą osobistość, był to już dosyć dotkliwy cios dla wiceprezydenta Rady Stanu, członka przybocznej Rady.
Collin zmienił odzież. Włożył czarne spodnie i tużurek; chód, spojrzenie, gesty, wszystko było bez zarzutu. Skłonił się obu dostojnikom i spytał czy może wejść do hrabiny.
— Oczekuje pana z niecierpliwością, rzekł pan de Bauvan.
— Z niecierpliwością?... Jest tedy ocalona, rzekł straszliwy czarnoksiężnik.
Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/260
Ta strona została uwierzytelniona.