być posyłać człowieka na rusztowanie! ale w tym wypadku toby była tylko sprawiedliwość... etc.“ Ubolewała, że taki ładny chłopiec, przywieziony do Paryża[1] przez jej kuzynkę, panią du Châtelet, tak źle się pokierował. „Oto, mówiła, dokąd niegodziwe kobiety, taka Koralia, Estera, prowadzą młodych ludzi, dość nikczemnych aby dzielić z niemi plugawe zyski!“ Wreszcie, piękne tyrady o miłosierdziu, religji! Pani du Châtelet oświadczyła jej, iż Lucjan zasługuje tysiąc razy na śmierć, za to że omal nie zabił siostry, matki... Wspomniała o wakansie przy trybunale królewskim, o swej zażyłości z ministrem: „Mąż pani ma piękną sposobność odznaczenia się!“ rzekła w końcu... I tyle.
— Codzień mamy sposobność odznaczenia się, pełniąc swoje obowiązki, rzekł Camusot.
— Zajdziesz daleko, jeżeli będziesz sędzią wszędzie, nawet z własną żoną! wykrzyknęła pani Camusot. Wiesz, uważałam cię za dudka; ale teraz, podziwiam cię...
Po ustach sędziego przemknął ów uśmiech właściwy tylko temu zawodowi, jak uśmiech tancerek jest wyłączną ich specjalnością.
— Czy mogę wejść, proszę pani? spytała pokojówka.
— Czego chcesz? rzekła pani.
— Proszę pani, garderobiana księżnej de Maufrigneuse była tu w nieobecności pani, i prosi imieniem księżnej, aby pani przybyła bezzwłocznie do pałacu Cadignan.
— Niech zaczekają z obiadem, rzekła sędzina, przypomniawszy sobie że fiakier który ją przywiózł czeka jeszcze na zapłatę.
Włożyła z powrotem kapelusz, siadła do dorożki i, w ciągu dwudziestu minut, znalazła się w pałacu. Wprowadzona bocznemi drzwiami, pani Camusot czekała dziesięć minut w buduarze obok sypialni; wreszcie księżna ukazała się w całym blasku, jechała bowiem do Saint-Cloud, dokąd wzywało ją zaproszenie dworskie.
— Moja droga, między nami, dwa słowa wystarczą.
- ↑ Dwaj poeci. Stracone złudzenia.