zdolnego człowieka, przyjaciele zaś Lucjana wyprą się go niebawem. Ano, zobaczymy; śledztwo rozstrzygnie.
Wszedł do antykwarza, zwabiony zegarem Boulle’a.
— Nie sprzeniewierzyć się sumieniu i przysłużyć się dwóm wielkim damom, to byłoby arcydzieło zręczności, pomyślał. Co, i pan także, panie prezydencie, rzekł Camusot głośno, obiera medale?
— To manja prawie wszystkich sądowników, odparł, śmiejąc się, hrabia de Granville[1]; wiadomo, odwrotna strona medalu, to nasza specjalność...
I, rozejrzawszy się po sklepie jakgdyby kończąc poszukiwanie, wyszedł z Camusotem, tak że całe spotkanie wydało się sędziemu prostym przypadkiem.
— Ma pan przesłuchiwać dziś rano Lucjana de Rubempré, rzekł generalny prokurator. Biedny chłopiec, lubiłem go...
— Jest wiele okoliczności przeciw niemu, rzekł Camusot.
— Tak, widziałem zapiski policji; ale pochodzą one w części od agenta nie należącego do prefektury, od sławnego Corentina, człowieka który pozbawił gardła więcej niewinnych, niż pan zdołasz w życiu wysłać winnych na rusztowanie... Ale ten człowiek jest poza naszym obrębem działania. Nie chcąc wpływać na sumienie urzędnika takiego jak pan, nie mogę się wstrzymać od zwrócenia uwagi, iż, gdybyś zyskał przekonanie o nieświadomości Lucjana w sprawie testamentu tej dziewczyny, wynikałoby z tego, że nie miał żadnego interesu w jej śmierci, dawała mu bowiem masę pieniędzy!...
— Mamy pewność, że był nieobecny w czasie otrucia, rzekł Camusot. Czatował w Fontainebleau na przejazd panny de Grandlieu i księżnej de Lenoncourt.
— Och! zauważył generalny prokurator, miał tak poważne widoki na małżeństwo z panną de Grandlieu (wiem to od samej
- ↑ Podwójna rodzina, Córka Ewy.