— Dobrze, panie sędzio; ale, czy panu wiadomo, że Bibi-Lupin wrócił...
— A! już! wykrzyknął sędzia.
— Był w Melun. Powiedziano mu, że chodzi o Ołżyśmierć, uśmiechnął się z przyjemności i czeka pańskich rozkazów...
— Proszę mi go przysłać.
Dyrektor Conciergerie przedłożył sędziemu prośbę Jakóba Collin, malując równocześnie opłakany stan więźnia.
— Miałem zamiar przesłuchać go pierwszego, odparł Camusot, ale nie z przyczyny jego zdrowia. Otrzymałem dziś rano notę od dyrektora La Force: otóż, ten chwat, który rzekomo kona od dwudziestu czterech godzin, spał tak dobrze, iż można było wejść do jego celi, przyczem wcale nie usłyszał lekarza, po którego dyrektor posłał. Lekarz nie pomacał mu nawet pulsu, nie budził go. Wynikałoby z tego, iż więzień ma sumienie w równie dobrym stanie co zdrowie. Uwierzę w chorobę jedynie poto, aby się przyjrzeć grze tego zucha, rzekł Camusot z uśmiechem.
— Patrząc na więźniów, człowiek codziennie się uczy, zauważył dyrektor.
Prefektura policji posiada komunikację z Conciergerie; tak sędziowie, jak dyrektor więzienia, mogą, dzięki podziemnym korytarzom, dostać się tam nadzwyczaj szybko. Tem też tłumaczy się cudowna łatwość, z jaką prokuratura i sąd mogą, podczas rozprawy, uzyskiwać potrzebne informacje. Jakoż, zaledwie Camusot przebył schody wiodące do gabinetu, zastał już tam Bibi-Lupina.
— Co za gorliwość! uśmiechnął się sędzia.
— Haha! bo też, jeżeli to on, odparł naczelnik Bezpieczeństwa, ujrzy pan straszliwy taniec na łące, byle tylko było tam paru chwatów ze starej gwardji.
— Czemu?
— Ołżyśmierć dobrał się im do miodu, i wiem że oni przysięgli go zakatrupić.
Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/55
Ta strona została uwierzytelniona.