— Przepraszam, prześwietny sądzie, rzekła odźwierna, kłaniając się kolejno sędziemu i księdzu Herrera. Byliśmy oboje z mężem tak pomięszani, niby z przyczyny tej rewizji, że zapomnieliśmy w komodzie listu pod adresem pana Lucjana, za który zapłaciliśmy pół franka, mimo że jest z Paryża: taki ciężki! Czy zechce mi pan zwrócić za porto? Bóg wie, kiedy ujrzymy naszych lokatorów!
— To listonosz oddał wam ten list? spytał Camusot, obejrzawszy z uwagą kopertę.
— Tak, prześwietny sądzie.
— Coquart, spiszesz pan protokół z tego oświadczenia. — Idźcie, moja dobra kobieto. Podajcie swoje nazwisko, daty...
Camusot zaprzysiągł odźwierną, poczem podyktował protokół.
Podczas dopełniania tych formalności, sprawdził pieczęć, która nosiła godzinę odbioru i doręczenia, zarówno jak datę. Otóż, ten list, doręczony nazajutrz po śmierci Estery, był, bez żadnej wątpliwości, napisany i wrzucony na pocztę w dzień katastrofy.
A teraz, można osądzić zdumienie pana Camusot podczas czytania listu, skreślonego i podpisanego ręką tej, którą sąd uważał za ofiarę zbrodni:
„Mój Lucjanie, mam już tylko godzinę przed sobą. O jedenastej, będę martwa, umrę bez bólu. Zapłaciłam pięćdziesiąt tysięcy franków za śliczną czarną porzeczkę, zawierającą truciznę, która zabija z szybkością błyskawicy. Zatem, kotuśku mój, będziesz mógł sobie powiedzieć: „Moja Ester nie cierpiała...“ Tak, będę cierpieć jedynie pisząc do ciebie te słowa.
„Ten potwór który mnie kupił tak drogo, wiedząc iż dzień w którym stanę się jego własnością będzie dla mnie ostatni, ten Nucingen wyszedł stąd przed chwilą, chwiejąc się na nogach jak