Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/103

Ta strona została przepisana.

rowe. Gotują go w rozmaitych pudłach blaszanych, bo wciąż ma nadzieję wyzdrowienia.
— Skoro jest tak dobrze z królem, czemuż nie poprosi króla aby go dotknął? spytał Jerzy.
— Więc ta dama ma męża gotowanego na miękko! rzekł Mistigris.
— Hrabia przyrzekł trzydzieści tysięcy franków słynnemu szkockiemu lekarzowi, który go leczy w tej chwili, ciągnął Oskar.
— Ależ w takim razie żony jego nie można potępiać, że się troszeczkę... rzekł Schinner nie kończąc.
— Myślę! rzekł Oskar. Ten biedny człowiek jest taki strupieszały, taki stary, że dalibyście mu ośmdziesiąt lat! Wyschły jest jak pergamin, a, na swoje nieszczęście, czuje swoją pozycję...
— Gorzej, jeżeli i inni ją czują, rzekł facecjonista Léger.
— Panie, on ubóstwia żonę i nie śmie jej nic powiedzieć, odrzekł Oskar; odgrywa z nią sceny takie, że można skonać ze śmiechu, istny Arnolf w komedji Moliera...
Hrabia zmartwiały patrzał na Pietrka, który, widząc jego obojętność, myślał, że to co baje syn pani Clapart, to są oszczerstwa.
— Toteż, proszę pana, jeżeli pan chce dojść do celu, niech się pan uda do margrabiego d’Aiglemont. Jeżeli pan będzie miał tego starego wielbiciela hrabiny za sobą, pozyska pan od jednego zamachu i żonę i męża.