piero o pierwszej popołudniu. Młody malarz i Mistigris tyle się nasłuchali pochwał pięknej pani Moreau od ogrodnika, z którego wyciągnęli informacje, że uczuli obaj potrzebę wysztafirowania się (mówiąc stylem pracownianym). Wystroili się na ostatni guzik, aby się przedstawić w domu rządcy, a zaprowadził ich tam Jakób Moreau, najstarszy z dzieci, zuchowaty chłopak ubrany z angielska w kurtkę z wywiniętym kołnierzem, żyjący podczas wakacji jak ryba w wodzie w tym majątku, gdzie matka jego władała jak udzielna pani.
— Mamo, rzekł, są dwaj panowie artyści przysłani przez pana Schinnera.
Pani Moreau, mile zdziwiona, wstała, kazała synowi podać krzesła i rozwinęła swoje wdzięki.
— Mamo, mały Husson jest z ojcem, dodał chłopiec do ucha matki, pójdę go przyprowadzić...
— Nie spiesz się, bawcie się razem, rzekła matka.
To jedno słowo: nie spiesz się, odsłoniło dwom artystom nicość ich towarzysza podróży; ale przebijało w niem również uczucie macochy do pasierba. W istocie, pani Moreau, która nie mogła po siedemnastu latach małżeństwa nie znać przywiązania rządcy do pani Clapart i małego Hussona, nienawidziła matkę i dziecko tak zdecydowanie, że zrozumiałem się staje, czemu rządca nie odważył się dotąd sprowadzić Oskara do Presles.
— Mamy obowiązek, mój mąż i ja, rzekła do
Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/119
Ta strona została przepisana.