Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/121

Ta strona została przepisana.

rozumieli się, że będą brali Estellę serjo, aby sobie uprzyjemnić pobyt.
— Pani kocha sztukę, może i sama uprawia ją pani z powodzeniem? rzekł Józef Bridau.
— Nie, wychowanie moje, mimo iż staranne, było czysto handlowe; ale mam tak głębokie i delikatne poczucie sztuki, że pan Schinner prosił mnie zawsze, ile razy skończył jakiś kawałek, abym przyszła powiedzieć mu moje zdanie.
— Jak Molier panią Laforêt, rzekł Mistigris.
Nie wiedząc że Laforêt była służącą, pani Moreau odpowiedziała skromnem pochyleniem głowy, świadczącem iż, w swojej nieświadomości, bierze to za komplement.
— Jakim cudem nie zaproponował pani, że panią kropnie? rzekł Bridau. Malarze są dosyć łasi na ładne twarzyczki.
— Co pan przez to rozumie? spytała pani Moreau, na której obliczu odmalował się gniew obrażonej królowej.
— W języku malarskim kropnąć nazywa się zrobić szkic, rzekł Mistigris przymilnie.
— Nie znałam tego wyrażenia, odparła zwracając do Mistigrisa słodkie oczy.
— Mój uczeń, rzekł Bridau, pan Leon de Lora, ma wielki dar do portretów. Byłby bardzo szczęśliwy, piękna pani, gdyby mógł zostawić wspomnienie naszego pobytu tutaj, malując pani uroczą główkę.
Józef mrugnął na Mistigrisa jakgdyby mówiąc: — No, bierz się do niej! Wcale niebrzydka! Na ten