Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/123

Ta strona została przepisana.

nie i szepnęła pani do ucha: — Pan hrabia jest w zamku.
— Czy pytał o mnie? odparła rządczyni.
— Nie, pani... ale prosi o swoją walizkę i o klucz od mieszkania.
— Więc niech mu dadzą, rzekła czyniąc gest niezadowolenia, aby ukryć swoje zmięszanie.
— Mamo, to Oskar Husson! wykrzyknął najmłodszy z synów wprowadzając Oskara, który, czerwony jak burak, nie śmiał się zbliżyć, widząc dwóch malarzy w uroczystym stroju.
— Och, rzekł okrutny Mistigris, przyszły dyplomata musi mieć plecy... ojcowskie... Nie suknia zdobi człowieka, ale spodnie.
— Przyszły dyplomata? wykrzyknęła pani Moreau.
Oskarowi stanęły łzy w oczach, patrzał kolejno na Józefa i na Leona.
— Ot, żarcik w podróży, odparł Józef, który przez litość chciał wybawić Oskara z przykrego położenia.
— Malec chciał zabawić się jak my, bujał trochę, rzekł okrutny Mistigris: dlatego taki blady.
— Proszę pani, rzekła Rozalja ukazując się z powrotem w drzwiach, Jego Ekscelencja każe przygotować obiad na ośm osób i prosi aby podano o szóstej. Co mam robić?
W czasie narady Estelli i jej garderobianej, dwaj artyści i Oskar wymienili spojrzenia, w których malował się straszliwy niepokój.
— Jego Ekscelencja? Kto? rzekł Józef Bridau.
— No, hrabia de Sérisy, odparł młody Moreau,