Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/130

Ta strona została przepisana.

— Ale czemu nie miałby przyjść sam tutaj? rzekł hrabia udając zamyślenie.
— Chory jest, Ekscelencjo.
— Czy pan jest tego pewny?
— Byłem u niego...
— Panie Moreau, rzekł hrabia przybierając wyraz surowy, niemal straszny, coby pan zrobił z zaufanym człowiekiem, gdyby, znając sekret choroby którą pan chce zachować w tajemnicy, natrząsał się z pana z ladacznicą?
— Zatłukłbym go kijami.
— A gdyby pan do tego spostrzegł, że on nadużywa pańskiego zaufania i okrada pana?
— Starałbym się go złapać na gorącym uczynku i posłałbym go na galery.
— Posłuchaj pan, panie Moreau, mówił pan z pewnością o moich chorobach u pani Clapart i wyśmiewrał się pan z nią z miłości mojej do mojej żony, gdyż mały Husson opowiadał mnóstwo szczegółów tyczących mojej kuracji podróżnym w publicznym dyliżansie, dziś rano, w mojej obecności; a nie chcę powtórzyć, w jakich słowach ośmielał się spotwarzać moją żonę. Wreszcie, dowiedziałem się z własnych ust ojca Léger, który wracał z Paryża w pietrkowym dyliżansie, o planie ułożonym przez rejenta z Beaumont, przez pana i przez niego, odnośnie do Moulineaux. Jeżeli pan był u pana Margueron, to poto aby mu kazać udawać chorego; tak dalece nie jest chory, że oczekuję go na obiad, i przyjdzie. Panie Moreau, wybaczyłem panu, że pan masz dwieście pięć