bie, nie zdołał jeszcze wyrzec ani słowa, ani też — odpowiedzieć na żadne pytanie żony ani moje... Czy on zostanie idjotą, czy już jest? Droga przyjaciółko, czyż nie dałaś mu żadnych przestróg, nim go wysłałaś? Ileż nieszczęść byłabyś mi oszczędziła towarzysząc mu, jak cię o to prosiłem! Jeżeli Estella cię przerażała, mogłaś była zostać w Moisselles. Zresztą stało się. Do widzenia, niedługo.
O ósmej wieczór, pani Clapart, wróciwszy ze spaceru z mężem, przy blasku jedynej świeczki robiła zimowe pończochy dla Oskara. Pan Clapart oczekiwał jednego z przyjaciół, pana Poiret, który zachodził doń czasami na partyjkę domina, nigdy bowiem Clapart nie ważył się iść wieczór do kawiarni. Mimo rozsądku, do którego go zmuszały skromne stosunki materjalne, nie ręczyłby za swą wstrzemięźliwość w obliczu potraw i napojów i w obecności bywalców których drwin się obawiał.
— Boję się, że Poiret już był, rzekł Clapart do żony.
— Ależ, mój drogi, odźwierna byłaby nam powiedziała, odparła pani Clapart.
— Mogła zapomnieć!
— Czemuż miałaby właśnie zapomnieć?
— Nie pierwszy to raz zapomniałaby czegoś, co się nas tyczy. Bóg wie, jak się traktuje ludzi, którzy nie mają powozu.
— Przynajmniej, rzekła biedna kobieta aby zmienić bieg rozmowy i uniknąć wyrzekań Cla-