Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/153

Ta strona została przepisana.

uczynić wszczepiając kupcowi przywiązanie do bratanka od pierwszego dziecięctwa. Jak kobiety które skupiają wszystko w uczuciu macierzyństwa, pani Clapart nie stawiała się w położeniu wuja Cardot, była przekonana że on się musi niezmiernie interesować tak rozkosznem dzieckiem, które, koniec końców, nosi nazwisko nieboszczki.
— Proszę pana, przyszła matka Oskara, panowego bratanka, rzekła pokojówka do pana Cardot, który przechadzał się w ogrodzie czekając na śniadanie, świeżo ogolony i upudrowany przez swego balwierza.
— Dzieńdobry, piękna pani, rzekł ex-kupiec jedwabny kłaniając się pani Clapart i zawijając się w biały pikowy szlafrok. He, he! pani malec rośnie, dodał biorąc Oskara za ucho.
— Skończył szkoły i żałował bardzo, że jego drogi wujaszek nie był obecny przy rozdawaniu nagród Henryka IV, bo i on zyskał tam wzmiankę. Nazwisko Hussonów, które, mam nadzieję, będzie nosił godnie, było wymienione...
— Tam do licha! rzekł staruszek przystając.
Pani Clapart, Oskar i on przechadzali się po tarasie koło drzewek pomarańczowych, mirtów i granatów. I cóż dostał?
— Promocję, odparła z dumą matka.
— Ba, chłopak musi wziąć się w kupę aby nadrobić stracony czas, wykrzyknął wujaszek: skończyć z promocją to nie wiele. Zjecie śniadanie ze mną? dodał.
— Jesteśmy na pańskie rozkazy, odparła pani