Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/154

Ta strona została przepisana.

Clapart. Ach, drogi panie Cardot, cóż to za radość dla rodziców, kiedy dzieci dobrze zaczynają życie! Pod tym względem, jak pod innemi zresztą, rzekła poprawiając się, jest pan jednym z najszczęśliwszych ojców jakich znam... W rękach pańskiego zacnego zięcia i pańskiej uroczej córki, Złoty Kokon został wciąż pierwszym zakładem w Paryżu. Pański pierworodny stoi od dziesięciu lat na czele najpiękniejszej kancelarji rejentalnej w Paryżu, i ożenił się bogato. Młodszy spokrewnił się z najbogatszą drogerją. Ma pan wreszcie zachwycające wnuczki. Jest pan głową czterech wielkich rodów... Zostaw nas, Oskarze, idź obejrzeć ogród, tylko nie ruszaj kwiatów.
— Ależ on ma ośmnaście lat, rzekł wuj Cardot uśmiechając się z tej przestrogi, która robiła z Oskara dziecko.
— Ach, tak, drogi panie Cardot; otóż, doprowadziwszy go do tych lat, nie garbatym ani kaleka, zdrowym na duchu i ciele, poświęciwszy wszystko aby jemu dać wychowanie, byłoby bardzo ciężko nie ujrzeć go na drodze do karjery.
— Ale ten pan Moreau, przez którego uzyskała pani stypendjum, potrafi nim pokierować, rzekł Cardot z obłudną dobrodusznością.
— Pan Moreau może umrzeć, rzekła; zresztą poróżnił się beznadziejnie ze swoim panem, hrabią de Sérisy.
— Tam do licha!... Hm, droga pani, widzę dokąd pani zmierza...
— Nie, panie Cardot, rzekła matka Oskara