Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/160

Ta strona została przepisana.

ną stosunkowo cenę. Desroches, człowiek lat dwudziestu sześciu, twardo wychowany przez ojca, z biednej rodziny, ujrzał swój własny obraz w losie Oskara; zajął się nim tedy, ale tak jak on był zdolny zająć się kimkolwiek, z pozorami surowości która była jego cechą. Widok tego suchego i chudego człowieka, z niezdrową cerą, z włosami na jeża, zwięzłego w mowie, z przenikliwem okiem, ponurego mimo swej żywości, zmroził biednego Oskara.
— Tu pracuje się noc i dzień, rzekł adwokat z głębi swego fotela i z za długiego stołu, gdzie papiery narosły w istne szczyty alpejskie. Panie Moreau, nie ubijemy go panu, ale trzeba aby trzymał krok. Godeschal! krzyknął.
Mimo że była niedziela, pierwszy dependent ukazał się z piórem w ręku.
— Panie Godeschal, oto praktykant o którym panu mówiłem i którym pan Moreau się bardzo interesuje. Będzie jadał z nami. Zajmie izdebkę przy pańskim pokoju. Odmierzy mu pan czas na drogę do uniwersytetu i na powrót, tak aby nie tracił ani pięciu minut. Będzie pan czuwał, aby się nauczył kodeksu i aby poznał swój przedmiot, to znaczy, kiedy skończy zajęcia w kancelarji, da mu pan autorów do czytania: słowem, ma być pod pańskim bezpośrednim kierunkiem, a ja będę miał nad tem oko. Chcę z niego zrobić to, czem pan się zrobiłeś sam; tęgim szefem kancelarji w chwili gdy mu przyjdzie złożyć adwokacką przysięgę. — Idź z Godeschalem, młody przyjacielu, pokaże ci twoje legowisko, zadomowisz się.