częściej Oskar był bez pieniędzy, lub miał ich tak mało, że nie mógł sobie pozwolić na żaden wybryk. W ciągu tego ostatniego roku, zacny Godeschal zabrał parę razy Oskara na hulankę ponosząc koszta, zrozumiał bowiem, że trzeba popuścić sznura tej biednej przywiązanej kózce. Te wybryki, jak je nazywał surowy szef kancelarji, pomagały Oskarowi znosić istnienie, bo nie było mowy o zabawie u wuja Cardot, a tem mniej u matki, która żyła jeszcze skromniej niż Desroches. Moreau nie mógł, jak Godeschal, spoufalić się z Oskarem; może ten szczery opiekun młodego Husson posługiwał się Godeschalem, aby wprowadzić biednego chłopca w tajniki życia. Oskar, który nabył cnoty dyskrecji, zrozumiał, wchodząc w świat interesów, ogrom błędu popełnionego w owej nieszczęsnej podróży kukułką; ale bezmiar jego zdławionych zachcianek, nieopatrzność młodości, mogły go zawsze jeszcze pociągnąć. Bądź co bądź, w miarę jak poznawał świat i jego prawa, rozsądek jego krzepił się, i byle tylko Godeschal nie stracił go z oczu, Moreau pochlebiał sobie że wyprowadzi na ludzi syna pani Clapart.
— Jakże tam z chłopcem? spytał handlarz ziemi wróciwszy z jakiejś podróży, która go trzymała kilka miesięcy po za Paryżem.
— Wciąż nadto próżności, odparł Godeschal. Daje mu pan ładne ubranie i ładną bieliznę, ma żaboty, toteż laluś biega w niedziele do Tuileryj szukać przygód. Cóż pan chce? Młodość. Dręczy mnie, abym go przedstawił mojej siostrze, gdzieby
Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/165
Ta strona została przepisana.