Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/185

Ta strona została przepisana.

— Ach, panie, rzekła pani Clapart, matka jest bardzo szczęśliwa, wiedząc że syn ma przyjaciela takiego jak pan. Może pan liczyć na wdzięczność, która nie wygaśnie aż z życiem. Oskarze, strzeż się tego Jerzego Marest, już raz był przyczyną pierwszego twego nieszczęścia.
— W jaki sposób? spytał Godeschal.
Nazbyt ufna matka opowiedziała szczegółowo przygodę, jaka zdarzyła się biednemu Oskarowi w dyliżansie.
— Jestem pewien, rzekł Godeschal, że ten bujacz przygotował nam znowu na wieczór jakiś kawał w tym rodzaju... Ja nie pójdę do margrabiny de Las Florentinas, potrzebny jestem siostrze do ułożenia nowego kontraktu, pożegnam was tedy przy deserze; ale, Oskarze, trzymaj się. Może cię będą musili do gry, nie trzeba aby kancelarja Desroches a stchórzyła. Będziesz grał na nas obu, masz sto franków, rzekł zacny chłopak wręczając tę kwotę Oskarowi, którego sakiewkę mieli wypróżnić szewc i krawiec. Bądź ostrożny, pamiętaj nie ryzykować poza nasze sto franków; nie daj się spoić ani grą ani kieliszkiem. Tam do kata! drugi dependent musi mieć już statek, nie może ani grać na słowo, ani przekroczyć w czemkolwiek granic. Skoro jest się drugim dependentem, trzeba myśleć o tem aby zostać adwokatem. Zatem, ani zanadto pić, ani zanadto grać, zachować się przyzwoicie, ot co. Zwłaszcza nie zapomnij wrócić o północy, bo jutro musisz być w sądzie po