Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/187

Ta strona została przepisana.

przybrała wyraz, któremu poczucie odpowiedzialności dawało piętno powagi. Wyrósł, puściła mu się broda. Z wyrostka stawał się mężczyzną. Matka z podziwem patrzyła na syna; uścisnęła go czule, mówiąc:
— Baw się, ale pamiętaj o radach tego zacnego pana Godeschal. A, prawda, zapomniałam, masz tu podarek od naszego kochanego Moreau, ładny pugilares.
— Przyda mi się tem bardziej, iż pryncypał wręczył mi pięćset franków na wykupienie tego przeklętego wyroku, a nie chcę ich zostawiać w pokoju.
— Będziesz je nosił przy sobie, rzekła matka przestraszona. A gdybyś zgubił taką sumę! Czy nie lepiej byłoby powierzyć ją panu Godeschal?
— Godeschal! wykrzyknął Oskar, któremu myśl matki trafiła do przekonania.
Godeschal, jak wszyscy dependenci w niedzielę, zajęty był od dziesiątej do drugiej w południe, i już wyszedł.
Rozstawszy się z matką, Oskar poszedł wałęsać się po bulwarach, oczekując godziny śniadania. Jak nie pospacerować w tem pięknem ubraniu, noszonem z dumą i rozkoszą zrozumiałą dla wszystkich młodych ludzi, którzy spędzili zaranie życia, jak on, w niedostatku? Ładna kaszmirowa kamizelka o błękitnem tle, szalowym krojem, czarne kaźmirkowe spodnie, dobrze skrojony czarny fraczek, laska ze złoconą gałką kupiona z własnych oszczędności, sprawiały dość naturalną radość bied-